Kiedy człowiek jest bardzo młody i interesuje się polityką i gospodarką często daje się uwieść skrajnym poglądom, np. jakimś zagorzałym wolnościowcom, którym wydaje się, że rząd to. nasz absolutny wróg i pasożyt, a wszelkie regulacje są złe…
No cóż, w jakiejś części to prawda – z tym „pasożytnictwem”, ponieważ rząd nie posiada ani jednego grosza swoich własnych pieniędzy, wszystko co „mają” to tak naprawdę nasze pieniądze zabrane w podatkach. Rząd także w rzeczywistości nie posiada żadnego majątku, wszystko czy dysponują to Majątek Narodowy, własność Suwerena, czyli zgodnie z obecny ustrojem = nasza własność. Rząd jest tylko dysponentem, pełnomocnikiem.
Oczywiście państwo bez rządu byłoby zaraz połknięte przez sąsiadów, czy fizycznie zniszczone, dlatego rząd musi być. Rząd nie musi być lubiany, czasem musi być zamordystyczny, np. wziąć „za ryj” młodych ludzi i siłą wcielić do wojska, mimo, że większość młodych ludzi tego nie lubi – a to czasem jest konieczność…
Czasem rząd się trochę zapędza w rządzeniu i wkracza z butami w życie codzienne ludzi na innych polach… i może to być dobre, może to być także złe.
Ze zmian dobrych wg mnie ostatnich miesięcy to „prohibicja reklamówkowa”. Sieci handlowe nie mogą wydawać zasadniczo bezpłatnych reklamówek – jest na nie podatek – i ja, osoba aktywna, która chodzi (marszobiegi, jogging) po parkach.czy lasach już widzę efekt w postaci mniejszej ilości śmieci (a przynajmniej nowych śmieci). Po osiedlu też wala się mniej reklamówek, a kiedyś to było widoczne.
Niestety TYPOWY JANUSZ w naturze, na spacerze w lesie, na rybach, itp. zachowuje się czasem jak taka świnia, skoro reklamówka jest za darmo to ja rzuci w krzaki, do rzeki, do stawu. No ale skoro reklamówka kosztuje 50 groszy to ho… ho… nie wyrzuci, bo się jeszcze przyda.
Także zakaz reklamówek okazał się dobry, bo inaczej nie szło zmienić zachowań pewnych ludzi.
Złą zmianą jest zakaz handlu w niedzielę. Złą, bo niepotrzebnie ingeruje w życie zbyt wielu ludzi, bez racjonalnego uzasadnienia. To jest tylko czysto ideologiczne manipulowanie elektoratem, natomiast szereg branż na tym straci…
Już zaczynają płakać właściciele punktów gastronomicznych w galeriach handlowych, itp.. Niestety, PRZECIĘTNY JANUSZ szedł na loda, pizzę albo kebsa do galerii, tylko dlatego, że rodzina szla na zakupy, więc skoro trzeba siedzieć w domu, to się w jedną rękę weźmie piwo ze Stonki za 1,99 zł z kiełbasą za 9,99 zł/kg i odpali telewizor. Restauratorzy nie zarobią… ale do rzeczy.
Z rzekomą ochroną handlowców i „zagwarantowaniem im niedzieli z rodziną” rząd dał ciała, bo jednocześnie wiele stracili inni ludzie, Studenci, restauratorzy w galeriach, młodzi handlowcy, którzy jeszcze nie mają rodzin, itp.
Gdyby rządowi naprawdę zależało, by dać ludziom prawo do niedzieli z rodziną w sposób uczciwy – podjąłby jedyną słuszną decyzję. Obowiązkowa stawka godzinowa za pracę w niedzielę 200%, albo nawet 250%. Wtedy ci, którzy by chcieli być z rodzinami – spędzili by swoje niedziele z nimi, natomiast luki w grafiku pracy z ogromną chęcią i to natychmiast wypełnili by młodzi pracownicy, którzy rodzin jeszcze nie mają – ale mają potrzeby finansowe, oraz np. studenci (i jeszcze by się „bili” o „lepsze” zmiany w niedzielę). Nie straciliby konsumenci, ani restauratorzy….
…natomiast obecny zakaz jest po prostu zły, niepraktyczny=ideologiczny i przynosi szkodę nam wszystkim.