Koniec świata jaki znamy?

Tydzień temu społecznościówki obiegła informacja o spodziewanym końcu świata. Nie pierwszy raz i nie ostatni ktoś odkupuje starą przepowiednię, proroctwo czy inny kalendarz Azteków, łączy daty i wieszczy, że np. koniec świata nastąpi tego i tego, o tej godzinie. Szerzą się teorie spiskowe, ludzie szaleją w necie z memami i swoimi wyznaniami co do końca świata jaki znamy.

To jest jednak blog o finansach i tu popatrzymy na koniec świata z innej strony. Załóżmy, że Koreańczycy spełniają swoje groźby i atakują centralne miasta Azji, Japonii, USA, itp. bronią EMP. Bomba EMP to taka 'atomówka’, gdzie większość energii idzie w impuls elektromagnetyczny.

W mgnieniu oka pada ogólnoświatowa sieć informatyczna, telefonia, łączność, logistyka, systemy bankowe. W wielu miejscach nie a prądu i nie będzie. infrastruktura jest fizycznie spalona. Na cały  świat idzie efekt kostek domina. Nagle się okazuje, że naszych pieniędzy na koncie po prostu nie ma, co więcej nie ma żadnych pieniędzy w ogóle (bo praktycznie cały obrót walutami jest już wirtualny).

Zatem banki nie działają i nie mamy naszych pieniędzy na kontach (mamy tylko tyle co gotówki w portfelu), nie działa internet, nie działają kasy fiskalne (nie można nic kupić i sprzedać legalnie), nie działa logistyka i cały łańcuch dostaw. Zastanów się, na ile średnio dni ludzie mają zapasy jedzenia w lodówkach? Ludzie się rzucają do sklepów (tych które zdecydują sprzedawać się za gotówkę) i ogałacają półki. W ciągu kilku dni nie ma już żywności (bo sklepy wielkopowierzchniowe mają zapasy max na kilka dni), bo nie ma kto zapłacić za dostawy i czym. Władze przestają powoli nad czymkolwiek panować. Zaczyna się szerzyć anarchia. Kto ma broń, złoto i siłę – ten ma władzę…

Wg mnie w ciągu kilku tygodni wracamy w najlepszym wypadku co czegoś a’la ciemne średniowiecze. Świat jaki znamy – kończy się.

Co Ty myślisz na ten temat? Czy taka groźba jest realna?

Wzmożona zapobiegawczość Niemców – zbroją się w obronie przed imigrantami?

W dobie ostatnich wydarzeń można już właściwie mówić o kryzysie imigracyjnym. Dodatkowo media napędzające strachem i świadomość pogarszania się sytuacji wywołują u ludzi różne reakcje. Nie odbiło się to również bez echa na stabilnych i raczej nienarzekających na brak bezpieczeństwa Niemczech. W kraju nastąpiła wręcz masowa mobilizacja do samoobrony – mieszkańcy doposażają się w gazy pieprzowe, paralizatory czy nawet pistolety gazowe. Jednak to nie wszystko. Znacząco wzrosła też ilość wniosków o posiadanie broni palnej, jednak nie mówi się praktycznie wcale o przyczynie tego stanu rzeczy. Dość oczywiste wydaje się być jednak powiązanie owych zachowań z kłopotami spowodowanymi napływającą falą imigrantów z Północnej Afryki czy Bliskiego Wschodu.

Niemieckie media i gazety przedstawiają stanowisko władz państwa jako mocno neutralne na tym gruncie. Z reguły niechętnie przyznają one, że imigranci są tutaj powodem podejmowania jakichkolwiek działań ze strony obywateli. Próbują wręcz odseparować te dwa fakty, mimo że ciężko uwierzyć w brak korelacji w tym przypadku.

Liczba sprzedanych gazów pieprzowych wzrosła od sierpnia ubiegłego roku aż o 600 proc. (źródło: „Focus”). Doszło już nawet do wyczerpania zapasów, przez co w niektórych częściach Niemiec dostępne są na nowo dopiero od Nowego Roku. KH Security to producent akcesoriów do samoobrony. Firma otwarcie mówi o największej sprzedaży w 25-letniej historii działalności. Kolejki przed sklepami z bronią? Świadkiem takowych zjawisk w końcówce 2015 roku można było być w Saksonii, gdzie dochodziło do rekordowych ilości zainteresowanych – podaje „Mitteldeutscher Rundfunk”. Różnorodność klienteli także jest zadziwiająca. Niech nie zmyli Was wyobrażenie o typowym gangsterze szukającym wymówki na posiadanie takich sprzętów. Ludzie w średnim wieku, starsi, profesorowie czy staruszki – teraz każdego można spotkać w kolejce po wyżej wymienione akcesoria.

Czy chodzi o to, że Niemcy nie potrafią zapewnić swoim obywatelom odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa? Rzekomo wielu z nich faktycznie się tego obawia i bierze sprawy w swoje ręce. Wzrost niepokojących wydarzeń i napływ niezapowiadających się kolorowo informacji robi swoje. Uważacie, że Niemcy przesadzają czy może uzasadnienie dla takich działań jest dla Was w pełni zrozumiałe? Czy czeka nas to samo w Polsce?

Nowy podatek paliwowy, o którym nie usłyszysz w wieczornych wiadomościach.

Polski rząd zdaje się na swoją korzyść wykorzystał obecny trend na rynku ropy naftowej. Po cichu wprowadzono tzw. opłatę zapasową, która jest po prostu kolejnym podatkiem paliwowym. Zobowiązani do jej płacenia są producenci paliw, a wpływy z tego tytułu ma przejąć Agencja Rezerw Materiałowych. Jej powstanie zawdzięczamy koalicji PO i PSL.

Jednak nie ma co się oszukiwać, koszty wynikające z nowego podatku zostaną finalnie przerzucone na nas, podjeżdżających samochodem pod dystrybutor.

Do tej pory koncerny paliwowe działające na polskim rynku zobowiązane były to utrzymywania rezerw pozwalających na ciągłą produkcję przez 76 dni, na wypadek gdyby dostawy potrzebnych surowców zostały przerwane. W nowelizacji Ustawy o zapasach ropy naftowej i paliw, która weszła w życie w dniu 1 stycznia 2015, wspomniany wyżej okres został zmniejszony do 68 dni.

Jako że nic w przyrodzie nie ginie, firmy takie jak Orlen są zobowiązane do uiszczania tzw. opłaty zapasowej, której wysokość jest uzależniona od ilości posiadanych rezerw. Opłata będzie tym wyższa, im niższe rezerwy, które moją gwarantować od 68 do 90 dni produkcyjnych bez dostawy surowców. Aktualnie stawki są na następującym poziomie 43 złote / tona ekwiwalentu ropy naftowej, 99 złotych / tona LPG. Wystarczy zaznaczyć, że w 2014 utrzymywane rezerw przez spółki paliwowe wynosiły aż 3,17 milionów ton surowców.

Wspomniany wyżej 68-dniowy okres będzie konsekwentnie zmniejszany. Będzie on wynosił:
– od 31 marca 2016 63 dni
– od 1 października 2016 60 dni
– od 31 marca 2017 57 dni
– od 31 grudnia 2017 53 dni.

Wprowadzenie opłaty zapasowej z pewnością finalnie uderzy po kieszeniach polskich kierowców. Może się jednak zdarzyć tak, że koszty przerzucone z tego tytułu przez spółki paliwowe na Kowalskich będą równoważone przez prognozowane dalsze spadki ceny ropy na rynkach światowych.

Tylko czy tym faktem można tłumaczyć całkowite embargo informacyjne?

Co Ty o tym myslisz? Napisz w komentarzach:

Exit mobile version