Aż 21 procent mieszkańców USA twierdzi, że nie zdąży spłacić swoich zobowiązań aż do śmierci.
Takie badania zostały przeprowadzone przez serwis CreditCards.com i obnażają smutną prawdę. W zeszłych latach dużo mniejszy procent pytanych odpowiedział w ten sposób. W 2014 roku 18%, natomiast w 2013 roku o połowę mniej. Co takiego więc spowodowało aż tak pesymistyczny wynik w roku bieżącym?
Cóż… Zdania ekonomistów są podzielone. Jedni twierdzą, że recesja w latach 2008 – 2009 była przyczyną utraty pracy przez wielu Amerykanów, którzy do dziś zmagają się z konsekwencjami tych wydarzeń. Inni mówią, że kryzys nauczył mieszkańców Stanów Zjednoczonych zdrowych nawyków finansowych i zmobilizował do wyjścia z zadłużeń.
Odsetek Amerykanów obawiających się o pozostanie w zadłużeniu aż do końca swoich dni rośnie, ale wg badań przeprowadzonych przez serwis jasno wynika także, iż grono wolnych od długów również się powiększa. Wydawać mogłoby się, że to dwa zupełnie przeciwstawne trendy, jednak społeczeństwo amerykańskie faktycznie dzieli się w ten sposób. Z danych FED (na listopad b.r.) wynika, że łączne zadłużenie gospodarstw domowych w Ameryce jest na poziomie pięciu procent poniżej wartości sprzed siedmiu lat, która to była rekordowo wysoka.
Rząd Irlandii zabiera się za plagę pijaństwa w społeczeństwie wprowadzając minimalne ceny alkoholu na poziomie 10 centów za 1ml. Po zmianach butelka wina będzie kosztowała minimum ponad 8,60 Euro a piwo nieco poniżej 2,50 Euro, skończą się wszelkie promocje alkoholowe i tzw. happy hours w pubach. Zaostrzone zostanie prawo dot. reklamowania alkoholu oraz dystrybucji alkoholu.
Oczywiście rząd „suwerennej” Irlandii musi dostać na to jeszcze zgodę Unii Europejskiej…
…no bo jak to tak można bez zgody… Brukseli…
Czyżby przygotowanie do wprowadzenia szariatu?
Na mój gust wszelkie tego typu restrykcje w społeczeństwie, gdzie panuje „kultura” spożycia alkoholu prowadzi jedynie do dwóch zjawisk. Rozwoju bimbrownictwa oraz przestępczości zorganizowanej związanej z nielegalną produkcją lub przemytem alkoholu.
O podobnych zamysłach na mniejszą skalę słyszeliśmy niedawno od poprzedniej ekipy rządzącej w Polsce, ale po wyborach pomysł przycichł… Czy nowi politycy przypomną sobie o pomyśle sięgnięcia do kieszeni polskich „koneserów”?
Zbudził się najaktywniejszy wulkan w Europie, mianowicie Etna, który niejednokrotnie w historii powodował katastrofę na skalę europejską. Popioły wulkaniczne opadające na terenie Europy nie raz powodowały spadek plonów, głód i związane z tym nieprzyjemności.
Czy popiół wulkaniczny z ewentualnej silnej erupcji tym razem jest w stanie spowodować kryzys ekonomiczny i niedobory żywności? Czy spełni się survivalowy scenariusz typu WSHTF? Czy zobaczymy sceny jak z filmów katastroficznych?
Na razie możecie zobaczyć, co dzieje się teraz:
Dwutlenek siarki, silnie drażniący drogi oddechowe gaz jak się okazuje dotarł już nad Polskę… jak się dalej potoczy erupcja nikt nie wie, prawdopodobnie będzie to największa erupcja wulkaniczna od około 20 lat…
Cóż, może warto się jakoś przygotować na ewentualność większej katastrofy…
Ile kosztuje zaparzenie kubka kawy? To pytanie zaprzątało moje myśli nie raz, zatem wykonałem eksperyment. Użyłem czajnika o mocy 2000W, średniej wielkości kubka widocznego na zdjęciu (max. 250ml) oraz watomierza. Dokładną ilość wody z kranu odmierzyłem i włączyłem czajnik.
…zapłaciłbym za zagotowanie kubka wody na kawę 1,86 grosza.
Uważam, że ponieważ i tak zwykle nie zastanawiamy się, wlewamy i gotujemy nieco więcej wody niż w eksperymencie należy oszacować koszt na pełne 2 grosze.
Obecnie 40 tysiące wyświetleń miesięcznie minibloga oszczedzanie.biz kiedyś byłoby dla mnie marzeniem. Obecnie to jest fakt. Dobre przygotowanie techniczne bloga, szerokie spektrum tematów pomagające znaleźć się w wyszukiwarkach, częste aktualizacje. Bardzo miło… jednak mnie to obecnie nie satysfakcjonuje.
Nie, nie chodzi mi o to, że chciałbym 60 tysięcy, czy 100 tysięcy… chodzi mi o to, że jakiś czas temu w licznej korespondencji z kolegami blogerami i koleżankami blogerkami dałem się wpędzić w jakiś „blogowy sport”. Wyścig. Kto jest większym macho? Byle więcej odwiedzin, byle więcej lajków na FB, byle więcej „cegiełek” do budowy czegoś, co można nazwać „karierą blogera”… i może mnie wezmą do programu w TV?
Obecnie mam to gdzieś, a wejścia do programu TV odmówiłem już nie raz. Wolę spędzić weekend z dzieckiem, zamiast na zębach po nocy jechać do Warszawy by zaledwie przez 5 minut w TV śniadaniowej uświadamiać ludzi o konieczności wyłączania światła w łazience? Kariera blogera już mnie nie bawi, są rzeczy cenniejsze.
Jednym z przyczyn, dla których mnie to przestało kręcić jest też autocenzura. Chciałbym odnieść się do słów znanego polityka, piszę post, nagrywam audycję – po tym przychodzi zaduma. Piszę do jednego z aktywnych Czytelników… Roman, co o tym myślisz? Wspólnie dochodzimy do wniosku, że to blogerski „strzał w stopę” antagonizowanie ludzi o różnym spektrum poglądów… Wpis kasuję….
Tylko w sumie dlaczego kasuję? Bo statystycznie 5% z Was się poczuje urażona, pójdzie sobie i dzienne przychody AdSense z oszczedzanie.biz spadną z poziomu piwa Budwieser Original do poziomu piwa Namysłów Pasteryzowane? Bo kolejne zaproszenie do TV przyjdzie nie za 3 miesiące, ale za 7 miesięcy?
Nie, zupełnie mnie to przestało bawić.
Oszczedzanie.biz albo zostanie zamknięte, albo blog jeszcze bardziej zbliży się do koncepcji mojego pierwszego, amatorskiego bloga na Blogspocie, czyli Racjonalnego Oszczędzania, przy czym rozwiązanie nr 1 uważam za zupełnie nieprawdopodobne (grafomania jest nieuleczalna).
Także żegnamy tutaj blogerski wyścig szczurów oraz „karierę blogera” oraz związane z tym jakiekolwiek ograniczenia tematyczne. Stali czytelnicy z pewnością odetchną z ulgą, niezadowoleni sobie pójdą gdzie indziej, jeśli przeczytają coś nieprawomyślnego, ale ja dokonałem wyboru – aczkolwiek pewne elementy komercyjne na blogach pozostaną (bo zupełnie nie mam zamiaru płacić za hosting, podstawową infrastrukturę, itp., skoro na takim FB każdy to ma za friko) – to mimo wszystko jestem blogerem amatorem i będę amatorem – wraz z całą wolnością i komfortem tego stanu rzeczy 😉
Na koniec urzędowania obecnego rządu do „uzgodnień” trafił projekt podnoszący wysokości mandatów za niektóre przewinienia kierowców, informuje Interia. Jeśli podpis zdąży na nim złożyć obecna pani premier, rozporządzenie wejdzie w życie jeszcze w tym roku.
Jakich kar możemy się spodziewać?
– 300 zł za jazdę samochodem bez zapiętych pasów,
– 500 zł za brak fotelika dziecięcego,
– 200 zł za wyprzedzanie pojazdu jednośladowego na przejściu dla pieszych lub w jego pobliżu,
– 500 zł za wyprzedzanie innego pojazdu na przejeździe dla rowerów,
– 350 – 500 zł za nieustąpienie pierwszeństwa pieszym znajdującym się na przejściu lub rowerzyście na przejeździe dla rowerów,
– 250 – 500 zł za jazdę po chodniku,
– 200 – 500 zł za wjeżdżanie między jadące w kolumnie rowery,
– 100 – 200 zł za naruszenie zakazu zatrzymywania samochodu na drodze rowerowej, pasie ruchu dla rowerów czy w tzw. śluzie rowerowej,
– 200 – 500 zł za zatrzymanie samochodu na lub w odległości mniejszej niż 10m od przejścia dla pieszych lub przejazdu dla rowerów.
Większość proponowanych kar wydaje się słuszna, choć można podejmować dyskusję na temat zasadności wysokości proponowanych kwot. Kara za zapinanie pasów przynajmniej starym, doświadczonym kierowcom wydaje się absurdalna. Czy bowiem Państwo powinno karać za potencjalną szkodę, którą obywatel wyrządza tylko sobie (zmniejszenie % bezpieczeństwa na skutek niezapięcia pasów).
Volenti non fit iniuria (łac. Chcącemu nie dzieje się krzywda), to przecież jeden z fundamentów naszej cywilizacji, nieprawdaż?
Kwestia kolejna. Jako dawny „działacz” rowerowy uważam ideę łączenia na jednym pasie ruchu rowerowego i samochodowego za absurd, tak samo pomysł tzw. śluz rowerowych. Ruch rowerowy powinien być definitywnie oddzielony od ruchu ciężkiego/samochodowego tam, gdzie to tylko możliwe, co opisałem w niedawnym wpisie:
Pamiętam za późnej komuny jak godzinami grało się w grę Fortuna, polski klon znanej gry Monopoly, swojego czasu nawet przygotowałem klon Monopoly własnej roboty. Karton, pionki z innych gier, własnoręcznie zrobione karty, kolekcja dolarowych falsyfikatów i grało się aż do bólu.
Gra klasyczna, ucząca pewnego „zarządzania” portfelem, strategii, myślenia, przewidywania – sprawdzająca się zarówno w gronie rodzinnym jak i z kumplami przy piwie. Co tu dużo mówić – jeśli ktoś nie grał, warto spróbować.
No i ten walor edukacyjny…
Niedawno dziecku kupiłem Monopol Junior, jednak gra stała się dla nas zbyt prosta, nie zawahałem się ani chwili kiedy na półce w markecie zobaczyłem klon Monopolu czyli Wielki Biznes w zawrotnej cenie 18 zł polskich.
Gra bez większych zarzutów, choć plansza mogłaby być solidniejsza i bardziej sztywna, drobny błąd, ze 4 karty trzeba by było dodatkowo oznaczyć markerem (4-6 nieruchomości się klonuje), domków i hoteli chyba mogłoby być więcej, ale to się w sumie okaże. Wystarczająca liczba zawiłości i zasad by mieć zajęcie na długi czas, a całość w cenie 6-paku piwa.