Właśnie natknąłem się na artykuł na jednym z popularnych portali, gdzie autor ostrzega przed pochopną decyzją, to jest zamianą „życia w bloku w mieście” na „życie w domku pod miastem”. Otóż ja żyję w tym pierwszym układzie i ma on swoje zasadnicze zalety – wszędzie blisko. Markety blisko, urzędy blisko, szkoły i przedszkola blisko, przychodnia blisko… właściwie funkcjonując tylko w mieście można obyć się bez samochodu, co z resztą robi część mieszkańców.
Jeśli jeszcze praca jest blisko to… ho… ho… żyć nie umierać.
Oczywiście doskwiera brak przestrzeni, życie w mieszkaniu, które co by nie robić, zawsze będzie wydawać się za małe, zbędne interakcje ze zbyt wieloma sąsiadami, bycie czasem trochę jak ten kurczak w chowie klatkowym.
Mimo wszystko znakomita większość znajomych mieszczuchów, która po mieszkaniu w bloku, wybrała życie podmiejskie nic innego nie robi, tylko narzeka na swój los w czasie spotkań ze mną. Szczególnie jeśli jest dziecko (a już dwójka to armageddon) narzekaniom nie słyszę końca. Dowożenie do szkoły i do domu, potem znów na jakieś zajęcia pozalekcyjne… znój samochodowy i horror drogowy, jaka ja biedna, jaki ja biedny, jestem osobą dojeżdżającą, pół życia w samochodzie…
Ciekawe z czego to wynika, czy to tylko typowo polskie narzekalnictwo (w naszym pieknym Kraju nie można wypowiadać się o swoim życiu pozytywnie – bo cie otoczenie znienawidzi), czy to rzeczywiście pokłosie decyzji, która nie wynikała z prawdziwych potrzeb życiowych, ale z chęci lansu, źle pojętego awansu społecznego i pokazania się przed otoczeniem (ładny dom, na podjeździe ładna fura, którą zajeżdżam pod kościół i jestem macho).
Moi Drodzy Czytelnicy. Wiecie co ja postanowiłem? Postanowiłem, że niezależnie od tego gdzie rzuci mnie los i niezależnie jakie będą przyszłe decyzje – będą one po prostu na max. przemyślane, wyważone za i przeciw, a mój stosunek do sytuacji, w którą wejdę na skutek moich własnych wyborów będzie wolny od tego niesutanego pitolenia, którego słyszę zdecydowanie za dużo.
Każdy ma też inne potrzeby, jednemu dom za miastem jest niezbędny do życia innemu nie. Są plusy są mimusy. ja myślę, że mimo wszystko ten szeregowiec nie jest zły. Byleby niebył zbyt oddalony od miasta, bo już widziałem , osiedla w tak absurdalnych lokalizacjach, dosłownie w szczerym polu pod lasem, z szutrowym dojazdem, do Leszna 7 km. brak sklepu w pobliżu, brak wszystkiego zasadniczo. Jak się ma dwójkę, trójkę dzieci, to jakoś bym sobie nie wyobrażał życia na 50 metrach kwadratowych w bloku. Jeśli brak dzieci, jedno dziecko, to nie jest tak źle. Brak garażu jest pewną uciążliwością w bloku. Ja bym stawiał na dobry szeregowiec, bo tutaj tak samo są gów… e szerwgowce , a są i takie naprawdę dobrze wykonane w dobrej lokalizacji.
no czemu nie, to jest jakiś kompromis