Dzisiaj zapraszam Was do dyskusji na temat udanego formowania związków. Udanego w sensie finansów domowych i stabilności rodziny (z resztą często sukces w jednej dziedzinie łączy się z sukcesem w tej drugiej).
Branie sobie równolatki za żonę czy inną partnerkę życiową to… głupota jest i tyle. De facto jest to trend ostatnich lat (dekad). Trochę winna jest tu koedukacja. Pary formują się z równolatków przebywających za długo w pobliżu, np. koleżanka z grupy wykładowej, czy panna z innego wydziału spotkana na uczelnianej imprezie. Zaczyna działać chemia i dalej już z górki…
Tymczasem dawniej bywało tak, że mężczyzna brał sobie za żonę „młodą i ładną” w dodatku chętną by dbać o gniazdko rodzinne i w przyszłości zajmować się dziećmi…
Polecam też:
http://dlafaceta.biz/zakupy/podstawowe-bledy-facetow-w-relacjach-z-kobietami-jak-uniknac-toksycznej-kobiety/
Pana chyba skrzywdziła jakaś kobieta i się łudzi, że znajdzie młodszą to jego problemy miną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Poza tym facetom też zegar tyka :p
oj Koleżanko, i po co zaraz wchodzić w personalne tematy, czy to grzeczne jest?
po prostu spójrzmy na to badawczo
zawsze tak było, jest wciąż w wielu kulturach, że facet jest nieco starszy i lepiej sytuowany od partnerki, przez co zapewnia jej większy komfort materialny
kobieta spokojna, to i rodzina spokojna i bardziej harmonijna
niekoniecznie „nieco” 😀
„Manie młodszej i ładnej” też stwarza problemy 🙂
Tylko, że innej natury 🙂
No, ale zawsze jak nie wyjdzie z „młodszą i ładną” można się pokusić o poszukanie „jeszcze młodszej i jeszcze ładniejszej”
Grunt to przełamać przekonanie, że jest coś niby niestosownego w o kilkanaście , kilkadziesiąt lat młodszej…
To właśnie jest stosowne…
Tak zdecydowanie mi nawet nie przychodzi do głowy branie sobie równolatki. Kobieta powinna być młodsza o 5-9 lat i to jest zdrowe. Ja jakoś nie wiem po prostu lepiej się czuję w towarzystwie kobiety młodszej o 5-7 lat, jakaś taka świeżość większa, jakaś taka świeża energia. Inna bajka to, jest to, że równolatka bardzo często się zapuści po ślubie , i z ładnej panny, za rok , dwa robi się grube zrzędzące babsko, (bardzo często tak jest nie zawsze oczywiście ale dość często) Absolutnie nie widzę potrzeby ładowania się z jakaś równolatką w związek w młodym wieku, też zauważam tą zależność, jakoś te związki prawie zawsze są gówniane później. Większość par to są pary z czasów szkolnych, najczęściej z jakiejś wspólnej grupy. Rozwiązanie to przebywanie w innych miejscach jakieś ciekawe zainteresowania z możliwością poznawania kobiet.
dokładnie, duży % takich związków ze szkoły czy studiów jest potem słabej jakości, kobieta nie ma odpowiedniego szacunku i respektu do meżczyzny-rówieśnika
„kobieta nie ma odpowiedniego szacunku i respektu do meżczyzny-rówieśnika” – nie wiadomo: śmiać się czy płakać nad tym tekstem…
już ci odpowiem, trzeba płakać nad losem tych frajerów, który wzięli sobie równolatkę, do tego wzięli sobie garba (kredyty) by księżniczki zadowolić, a one i tak mają na nich wylane
Każdy kij ma dwa końce. Mieszkanie ze starym dziadem , co zamiast seksu woli wiadomości TV i zioła na wzdęcia i pranie gaci i skarpet też mi frajda. Taki przydaje się ale jako sponsor dla młodej żonki.
dlatego różnica wieku powinna być racjonalna, a nie 20stka z 60latkiem
– Panie Franku, jak panu nie wstyd? 40 lat pan z żoną przeżył i teraz pan ja zostawia i żeni się z jakąś 20-latką? Czy pan zwariował?
– A czego pan się czepia? Wie pan jak to co wieczór z żoną było?
Tabletkę na ból głowy jej podaj. Herbatki zaparz. Przykryj, odkryj! Przełącz kanał w TV itd. A z młodą to tak: wieczorem wyjdzie, rano wróci… człowiek całą noc spokojnie śpi.
A znam osoby co stosują się do tych zaleceń co w nagraniu, i bardzo dobrze na tym wychodzą. Mam dwóch znajomych co opóźniają coś takiego jak małżeństwo do ponad 30-stki i bardzo dobrze im to wychodzi, mają już kase przynajmniej na pół mieszkania bez kredytu, którą udało się zaoszczędzić właśnie dzięki temu, że nie wpakowali się w poważne związki za wcześnie, no nie szajstali też samochodami, jeździli autami budżetowymi. No nie wspominając już o osobie z rodziny co właśnie dla tego, że nie kredytu na mieszkanie jak to główny nurt nakazuje, nie uległa namową rodziny na kredyt, po utracie pracy, nie została zachwiana płynność finansowa, plus jakieś niezłe oszczędności. A i z tym autem nie ma co przesadzać, bo znasz moje dokładne wyliczenia, można bardzo… ale to bardzo popłynąć, i zamiast mieszkania mieć auto co po kilku latach jest g… warte.