Sposoby na oszczędzanie paliwa #2

Ostatnio zaczęliśmy rozmawiać o oszczędzaniu paliwa i dość jasny staje się fakt, że przedstawione we wpisie sposoby to nie wszystko. Dziękuję za Wasze komentarze – także te krytyczne – dotyczące sposobów na oszczędzanie paliwa. Dzisiaj kolejna porcja moich przemyśleń.

Dobierz właściwy samochód do swoich potrzeb. Wielu z nas używa samochodów o parametrach znacznie przewyższających nasze potrzeby. Duża moc, wielkie auto, prestiż i duma niestety nie przekładają się na oszczędzanie paliwa. Starsze pokolenie wciąż ma przed oczami hasło: Samochód – mój cel życiowy i wyznacznik statusu społecznego! Tymczasem warto sobie uzmysłowić, że samochód jest tylko i wyłącznie narzędziem. Po mieście, a to dla wielu z nas główne trasy, wygodniej się poza oszczędnością paliwa, przemieszczać jakimś autem małym, lub kompaktowym niż wielkim kombiakiem, czy SUVem. Moje kolejne główne auto to będzie jakiś nieco większy azjatycki kompakt w benzynie (może np. Nissan Pulsar albo Kia Ceed).

Zabierz pasażera – jeśli dojeżdżasz do pracy, dogadaj się z kolegami i koleżankami na wspólne przejazdy. Podzielcie się kosztami paliwa. Na dłuższe trasy warto też dogadać się ze znajomymi (zupełnie obcych osób, a przynajmniej bez „rekomendacji” od kumpla, ja nie lubię zabierać jako pasażerów).

Zrezygnuj z „tanich zakupów” – w markecie na drugim końcu miasta jest super promocja produktu X, pierwszy odruch – siadamy i jedziemy. Tymczasem trasa w 2 strony to u mnie ok. 10 km. Zależnie od tego, które auto wezmę to u mnie koszt około 3 do 5 zł. Czy nie lepiej wziąć kilka sztuk produktu X w najbliższym minimarkecie albo nawet w osiedlowym sklepiku? Z tego samego powodu nie jeżdżę na stacje na drugim końcu miasta, bo tam jest tańsze paliwo (a koszt dojazdu do takiej stacji?!). Tymczasem widzę, że ludzie potrafią zrobić te 10km, by kupić benzynę 5 groszy taniej na litrze. Czy to ma sens? Tutaj warto wziąć kalkulator.

Naucz się eko-jazdy. Unikaj gwałtownego, energicznego przyspieszania i hamowania. Staraj się nie śpieszyć. Wyjedź lepiej kilka minut wcześniej niż zazwyczaj, by nie musieć odstawiać szaleńczych rajdów od świateł do świateł. Puść sobie w radiu jakąś fajną muzykę i staraj się zrelaksować. Unikniesz zarówno niepotrzebnego stresu jak i zużycia paliwa. Korki są i będą – taki mamy klimat.

Przewiduj korki! Wspomniałem o nieuniknionych korkach. Postaraj się ich uniknąć. Jeśli możesz zaplanuj swoje przejazdy tak, by uniknąć godzin o największym natężeniu ruchu. Używaj map Google z włączonym podglądem sytuacji na drodze oraz informacją o aktualnych korkach. Oszczędzisz nie tylko paliwo, ale i czas.

140 km/h na autostradzie! To, że taka prędkość jest dozwolona, wcale nie oznacza, że musisz ją utrzymywać, nie wspominając o gnaniu 160 km/h czy szybciej. Gdzieś w okolicach 120-130 km/h zużycie paliwa w wielu modelach aut zaczyna gwałtownie wzrastać. Zauważyłem, że w moim mniejszym samochodzie granica komfortowej i jednocześnie oszczędnej jazdy na autostradzie to około 120km/h, jeśli ten samochód biorę, taką prędkość staram się utrzymywać. Największe oszczędności w różnych samochodach zauważyłem w okolicach 90-100 km/h przy utrzymywaniu obrotów na relatywnie niskim poziomie.

Na razie wystarczy tych przemyśleń – jeśli masz jakieś własne wnioski – zapraszam do komentowania!

14 komentarzy do “Sposoby na oszczędzanie paliwa #2”

  1. Co do prędkości to trzeba sprawdzić samodzielnie, czasem zmiana o 1 km/h potrafi wywołałać dużą zmianę.
    Inna sprawa to częste nadużywanie biegu nr 6. Ja przy 2.0 HDi sprawdziłem, że ten bieg mi się opłacał przy 150+
    Ja z BlaBlaCar korzystam często i nie mam powodów do narzekań. A czasem kogoś ciekawego można poznać 🙂

    1. blabla…. tak racja…dlatego napisałem o tym, choć to jest kwestia indywidualnego podejścia, ja za tym nie przepadam, choć to jest sposób na oszczędność

  2. Chyba najistotniejszy jest punkt o dostosowaniu auta do aktualnych potrzeb i możliwości, z tym większość ludzi ma problem w naszym społeczeństwie. Zabieranie obcych ludzi do auta to tak średnio mi pasuje ,natomiast jakieś wspólne dojazdy do pracy jak najbardziej. Moje następne auto to będzie jakaś wolnossąca benzyna 1.6 max 2.0 i instalacja LPG. Już taki max to byłoby to Volvo S60 ale tu już zaczyna się przekraczanie granicy potrzeby a zachcianki. Natomiast jeżdżenie na drugi koniec miasta bo jest tańsze paliwo o 5 gr mnie nie dotyczy nie jestem jakimś ścisłym umysłem ale takie rzeczy błyskawicznie sobie jestem wstanie w głowie przekalkulować nawet bez kalkulatora

  3. Pulsar ok. ale benzyniaki to mocny downsizing, ja tego tak specjalnie nie lubię, choć być może w pulsarze nie będzie z tym tak źle.

    1. dlaczego wspomniałem o pulsarze obok wolnossącej kii?

      tak, pulsar to wyturbiona benzyna 1,2, zatem lider długowieczności to nie będzie

      być może jednak zdecyduje się na najem długoterminowy, lub jakiś leasing z gwarantowanym odkupem, jeśli w firmie będzie obrót to przy odzysku dochodowego i VAT, to przy tych warunkach może się to opłacać, czy raczej „być na granicy” opłacalnosci

  4. Zrezygnować z „tanich zakupów” jeśli są po drugiej stronie miasta to i owszem, ale jeśli podrodze… 🙂
    Co do najekonomiczniejszej szybkości to warto (naprawdę warto!) poznać swój samochód, bo jak się go pozna, to człowiek potrafi się pozytywnie zdziwić… Nie wiem czy czegoś teraz nie mylę (musiałbym sie ubrać, pójść do samochodu i przejechać co w niedzielne przedpołudnie jest dla mnie „aktywnością” obrzydliwą), ale w silnikach benzynowych jest to gdzieś w okolicach 2/3 obrotów mocy maksymalnej (albo momentu maksymalnego, no „zajączkuje” mi się dziś okrutnie).
    Dla mnie mistrzem świata w tej kwestii był (jest?) mój były sąsiad. Ten potrafił swoim „maluchem” zejść na trasie do 3,5 litra i to wcale specjalnie sie nie wlokąc jak na „malucha”, bo jadąc ok. 75 km/h

    1. No dobra, co do prędkości to proponuję eksperyment umysłowy. 1.Poszukać w google wykres spalania jednostkowego.
      2.wyciągnąć z szafy/szuflady wyciąg z homologacji i odczytać przełożenia na poszczególnych biegach
      3. Sprawdzić rozmiar opon
      4. Wyznaczyć na wykresie optymalną prędkość obrotową dla silnika.
      5. Z przelozeń i rozmiaru opony wyliczyć optymalna prędkość liniową samochodu.
      Ot i po problemie.

  5. A ja coraz bardziej przekonuję się do aut amerykańskich… tak wiem tutaj balans między potrzebą a zachcianką to cienka linia. Ale zakładając, ze ktoś dużo jeździ w różnych warunkach i potrzebuje mocniejszego ,większego wozu. Amerykaniec wydaje się być sensowny, może nawet Jepp Grand z silnikiem V6 albo V8 i gaz do tego. Zwłaszcza te starsze Grandy miały silniki niemal niezniszczalne. Np. Grand drugiej generacji 4.7 V8 i raptem 235 koni idealne do zagazowania. Zawieszenie i układ przeniesienia napędu będzie nie wrażliwy na nasze dziury i krawężniki, co zmniejsza koszt obsługi. Bezpieczeństwo też wysokie sam silnik to ciężki kloc, nie to co jakieś dowsizingowe silniczki. Tylko tutaj jest to skierowane raczej do osób co lubię lub muszą dużo jeździć, do tego dużo jazd jest wykonywanych po kiepskich drogach… jakiś teren górski. Kupowanie takiego wozu do miasta mija się z celem. Ale są też inne amerykańce. Minus to koszty ubezpieczenia

    1. Tylko teraz takie auto kupowałbym mając swój garaż i umiejąc wiele rzeczy sam zrobić.

      Druga sprawa, kiedy „chorowałem” na terenówkę, rozpatrywałem Jeepa, szukałem, pytałem, czytałem i powiem ci, że z tego co jest na rynku wtórnym 70-80% do jest łatany szrot, po większych kraksach i dachowaniach, na które Grand jest podatny.

      SUVe się jeździ bardzo przyjemnie w trasie, ale nawet w takim Lubinie miejsca parkingowe są zaprojektowane co najwyżej dla większego kompaktu.

      Poza tym, że ładnie się prezentuje pod firmą klienta, czy pod siłownią – jest to lekka zmuła tym cudem parkować.

    2. V8 i 235 koni, a w mieście ograniczenie jest do 50, poza miastem do 90, na drogach ekspresowych 120.
      U mnie jest wolnossąca benzyna 1,33l 100KM i jakoś osiągi są w zupełności wystarczające na takie ograniczenia.

      W terenówkach koszmarnie drogie są opony. U siebie mam 195x65x15 i to górna granica, powyżej której opony zaczynają być drogie. Do swojego nowe kupię za 120…170 złotych sztuka.

        1. Jest to prawda, ubezpieczenie też może być problemem, takie SUV-y , poza nielicznymi przypadkami to bardziej zachcianki niż realna potrzeba. Nawet mająć pensjonat w Zakopanem, czy w Szklarskiej Porębie, na ścisłość można jeździć kompaktem, (w takim przypadku uzasadnione jest założenie dobrych, bardzo dobrych opon zimowych, awaryjnie mieć jeszcze łańcuchy w bagażniku i co istotne nauczyć się ich używać). I też się wszędzie zajedzie nie musi być suv. Fajną alternatywą są powdwyższone kombiaki z napędem na 4 audi allroad albo Volvo XC70, wyższe zawieszenie i napęd na 4 dadzą podobne właściwości trakcyjne jak w suvie

  6. Tak oczywiście znalezienie odpowiedniego egzemplarza to będzie sprawa kłopotliwa, a co za tym idzie czasochłonna , jeżdżenie na oględziny, testy, kontrole u zaprzyjaźnionego mechanika, wypady może na drugi koniec Polski albo za granicę, w celu szukania auta są kosztowne i zajmują masę czasu, którego to lepiej przeznaczyć na inne cele. Taki grand byłby przydatny jakbym np. prowadził jakiś pensjonat w górach, albo mieszkałbym w jakiejś dziczy. Do jazdy miejskiej trochę to bezsensu, mała benzyna sprawdzi się w mieście najlepiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oblicz to * Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version