W Święta trochę mniej czasu spędzałem przy komputerze, podczas Świąt jednak i rodzinnych rozmów pooglądałem sobie co nieco i przemyślałem sobie jedną toczącą się powoli rodzinną migrację z miasta na wieś o charakterze przedmieścia.
Zastanawiam się nad kwestiami takimi jak dojazd – od pracy do nowego, przyszłego domu 6 km samochodem w jedną stronę – teoretycznie do wioski jest autobus szkolny – przystanek ok. kilkaset metrów od domu. Dwójka dorosłych w pełni zmotoryzowana. Droga do domu – w miarę ubity grunt… zastanawiam się nad „progiem opłacalności” ew. dojazdów dwojga dorosłych ludzi z domu na przedmieściach do centrum, do pracy, dowożenia dziecka na zajęcia itp.
Obserwuję to wszystko i obecnie opada mi entuzjazm na budowę własnego domu poza miastem, obecnie sam nastawiam się raczej na większe mieszkanie w mieście, aby wszędzie było jak najbliżej i jak najwygodniej. Chyba bardziej podoba mi się model 5+2, czyli 5 dni w pracy w mieście, 2 dni wypoczynku np. w domku letniskowym, weekendowym w racjonalnej odległości nad jakąś ładną „wodą” czy może w górach.
Ale kto wie jak mi się zmieni zapatrywanie na kwestie życiowo-mieszkaniowo-wypoczynkowe. Jedno jest pewne, dojrzewam do zmian w tej materii, a przy ich okazji może będzie trochę tematów na blogi.
P.S. Niedawno było na blogu głównym: http://oszczedzanie.info.pl/life/wybrac-mieszkanie-czy-dom-czesc-1/
zastanawiam sie po prostu, czy ta migracja, którą będę miał okazje obserwować w rodzinie nie zakonczy się jednym wielkim narzekaniem, na które skarżyłem się Wam dwa, trzy wpisy temu
To chyba nie rzecz w kilometrach tylko w czasie dojazdu…
Z drugiej strony jak dla kogoś 6 km dojazdu stanowi „taaaaaki problem”, to faktycznie lepiej żeby mieszkał niemal przy firmie…
Toż nawet rowerem człowiek się nie zdąży spocić na tym dystansie 😉
Wracając do czasu dojazdu.
Lat temu z górą 20 czytałem, że w EWG (dla nierozumiejących skrótu: Europejska Wspólnota gospodarcza; na swój sposób i w pewnym zakresie poprzedniczka „junii jewropejskiej”) akceptowalny społecznie czas dojazdu do pracy to mniej więcej 30 minut
Widzisz, to jest kwestia skali, jak pisalem ostatnio. Osobie z dużego miasta odległości typu sześć km jawią się jako drobnostka. Osobie z centrum małego miasta jako spory kawałek.
Jeśli jest jak mówisz, wychodzi na to, że ów „problem” jest li tylko mentalny 🙂
6 km to dla jadącego rowerem – bez wyrywania rękawów – 25 minut.
Naprawdę niewiele tylko trzeba zaryzykować i postawić własne przekonania do weryfikacji 🙂
teraz tak – jeśli jest infrastruktura typu ścieżka rowerowa na przedmieście, działa to na korzyść takiego rozwiązania – sam skorzystałbym wtedy
w przypadku wąskiej – bez pobocza – drogi dojazdowej – śmiganie rowerem zakrawa na praktyki samobójze