Handel w niedzielę to ostatnio jeden z tematów często goszczących na blogu, no cóż, co tu począć… wielu z nas – konsumentów – w większym czy mniejszy stopniu odczuwa jego oddziaływania. Według mnie zakaz handlu w niedzielę na razie zostanie, przynajmniej do chwili kiedy zmieni się układ polityczny. Nie jestem entuzjastą zakazu handlu – dobrze to wiecie – czy jednak jestem w stanie wskazać jego pozytywne aspekty? Jasne, to nie jest tak, że są same złe strony!
- Zakaz handlu pozwoli rozwinąć się sklepom internetowym i wielu nowym e-biznesom oraz lepiej będzie się powodzić w całej branży obsługującej e-handel. Pojawi się szansa dla nowych graczy? Może ty zainwestujesz w jakiś e-sklep? Kto wie?
- Rozwinie się branża technologiczna – automaty vendingowe czy showroomy (automaty ekspozycyjne do e-handlu) – w większych miastach, na początek pojawią się centra vendingowe i showroomowe – to pewne, jeśli zakaz się utrzyma – znów szansa dla młodych i dynamicznych inwestorów.
- Małe osiedlowe sklepiki gdzie właściciel – Polak – staje za ladą nabiorą wiatru w żagle – to dobrze – jak lubię te małe lokalne sklepiki i lubię w nich robić zakupy (oczywiście lubię tez liczyć ceny i jeśli cena produktu jest za bardzo przesadzona, nie kupuję – ale naprawdę jest w tej branży coraz lepiej). Róbcie zakupy w niedzielę w tych sklepikach i wspierajcie polski rodzinny handel.
W tzw. rodzinne niedziele nie wierzę do końca. Bardzo wielu ludzi z różnych branż wciąż pracuje w niedziele i to nie jest tak do końca, że „prohibicja dla handlowców” polepszy rodzinne relacje. Ta gdzie relacje są dobre – wystarczyły nawet 1-2 godziny wolnego czasu z rodziną. Tam gdzie relacje rodzinne są spieprzone – więcej wolnego czasu nie tylko nie polepszy, ale wręcz pogorszy sytuację (zwiększony alkohol, nuda, konflikty rodzinne)
Miejmy nadzieję – podsumowując – że Polacy, mądry naród, poradzą sobie dobrze z nową sytuacją i wyjdą na tym pozytywnie.
Zakaz handlu w niedzielę paradoksalnie uderza w rodziny.
Pani Zosia właścicielka małego sklepiku spędzała niedzielę z rodziną. Sklep był otwarty, gdyż za ladą stała Kasia, córka koleżanki pani Zosi, bezdzietna studentka dorabiająca sobie do stypendium.
Teraz Kasia nie dorobi do stypendium, a pani Zosia zamiast spędzić czas z mężem i dzieciakami stoi za ladą.
Kiedys wiozłem byłego już posła samoobrony, i tak rozmawialiśmy, po drodze, stwierdził jasno, że w polityce nigdy wszystkim się nie dogodzi, oraz, że nigdy nie da się dać tyle ile się obiecało, no niestety trzeba to zrozumieć. Wczoraj niedzielę spędzałem przynajmniej tą drugą część niedzieli na swieżym powietrzu, pogoda wcale aż taka najgorsza nie była i co jakoś ludzi na spacerach nie było zbyt dużo, jakoś te rodzinne niedziele słabo działają, za to pełno zaparkowanych samochodó pod blokami i domami, przeciętni ludzie wcale tak aktywnie czasu wolnego nie spędzają. Latem będą jeszcze większe tłumy niż są nad zbiornikami wodnymi. Jezioro Dominickie ( najbliższe czyste jezioro, w moim rejonie 1 klasa czystości wody- to rzadkość) , w Lipcowe niedziele jest oblężone, auta nie zaparkujesz , pełno śmieci, woda po wakacjach robi się mętna. Bałtyk to samo, w znanych kurortach nad morzem jeden ścisk, i zakorkowane ulice , a nawet autostrady, teraz to dopiero będzie Meksyk, jeszcze więcej ludzi z nudów pojedzie nad wodę żłopać piwsko na plaży w ilościach hurtowych.
ci co spędzali aktywnie niedziele – będą spędzać je dalej – ci co chlali piwo – będą to robić dalej tylko w większej ilości
dotychczas było jakieś pohamowanie, Janusz – typowy sąsiad – od rana jeszcze nie pił, bo po południu trza żonę do galerii zawieść i do hypermarketu pojechać synkowi buty kupić – a teraz nie ma już tej bariery
większość będzie siedzieć w domu, pilot TV, piwo i chipsy
ci co robili zakupy w niedzielę z uwagi na pracę, będą je dalej robić, przeniosą swoje zakupy do sklepików, na większe stacje paliw typu pieprzyk i do netu
ci co odrabiali zmianę, albo i pół zmiany w pracy – jeśli naprawdę chcieli – zaliczyli i kościół, obiad z rodziną i posiedzenie razem rano, czy popołudniu i wieczorem
z rodziną dobrze jest posiedzieć i pogadać 1-2h max przy kawie, potem zaczynają się głupie teksty, gadanie o niczym, nadmierne wtrącanie się w życie człowieka, zwłaszcza jak się zjadą jakieś starsze wuje i cioteczki
Tak , spożycie alc. wzrośnie, tutaj raczej nie mam wątpliwości, ludzie z nudów będą więcej konsumować. Ci co kreatywnie spędzali czas, tak dalej będą to robić, ciekawe ilu ludzi w powiecie spędziło tak część niedzieli jak ja a powiat ma 100 tyś mieszkańców. Pewnie nikt, tutaj racja z jakimiś rodzinnymi niedzielami, później już nie ma o czym mówić. Jeszcze może inaczej, jak ktoś nie ma żadnych zainteresowań, poza pracą, i piwskiem w niedziele , to i nie ma o czym rozmawiać, jak ktoś nie robi niczego ciekawego , to tak samo nie ma o czym rozmawiać. A, że większość na pewno więcej jak 70 proc. Ludzi nie robi nic ciekawego , to też nie jest dziwne, że po 1-2 godzinach tematy się wyczerpują. Typowy Cebulak, żyje w ten sposób w tyg. Jakaś praca której najczęściej się nie lubi, weekend dawanie w beret, a nawet jak nie to czipsy i TV, raz w roku wykorbiony urlop, już nieważne czy w PL , czy za granicą mechanizm działania ten sam, 2 tygodnie albo tydzień, mają zrekompensować i zregenerować na cały rok… nierealne założenie, to taki typowy schemat większości społeczeństwa więcej jak 70- i więcej proc.
po tych 1-2h, albo i wcześniej, jak piszesz, z braku ciekawych hobby, zainteresowań, czegoś konstruktywnego, co można obgadać – przy wizytach dalszej rodziny zaczynają się następujące grupy tematów
a) polityka, kościół. papież Franciszek, Kaczyński, Tusk
tu zachodzi pierwsze rycie w beret i budowanie „suspensu”
b) praca i pieniądze, gadanie – „a bo kuzyn żony szwagra Janusz zrobił biznes i teraz jeździ nowym SUVem i wakacje spędza w Egipcie” a Ty – Ty taki zdolny jesteś a czemu jeszcze biznesu nie zrobiłeś, może wieź choć nadgodziny i zarabiaj więcej….
w miarę wzrostu poziomu spożytego alkoholu czy siódmej kawy wlanej już na chama zaczyna się
c) doradztwo życiowe, coaching i mentoring czyli wszelkie rady co TY powinieneś zrobić by wszystkim żyło się lepiej
Taa… mnie jakoś szczególnie irytują rozważania i wręcz przechwalanie sę kto był na bardziej egzotycznym wyjeździe i w lepszym hotelu. Wiesz poróżowanie jest ok. jesli jest to czyjes hobby i naprawdę jeździ poznaje kraje ale. Typowe takie zorganizowane wyjazdy to praktycznie niczym się od siebie nie różnią, Lotnisko, hotel, kurort, I to zasadniczo nie ma znaczenia czy jesteś w Egipcie czy nie wiadomo gdzie, ale jest się później czym chwalić na FB, Instagramie i przy rodzinych spotkaniach. Tak samo auta jeśli ktoś jest pasjonatem motoryzaji tak niech sobie kupi albo wyleasinguje dobre auto czemu nie, albo jak ktoś dużo jeździ. Ale jeśli główną funkcją nowego auta jest lans, przedłużanie przyrodzenia to średnio ma to sens.
my sobie tu oczywiście gadamy racjonalnie i ekonomicznie, ale 95% społeczeństwa na rodzinnych niedzielnych spotkaniach, poza ryciem beretu polityką i religią – tylko wychodzi negatywnie podjarana SUVem kuzyna szwagra Zenka i opowieściami kto ile zarabia i gdzie był
zaliczam różne spotkania, nie tylko rodzinne, albo w jakimś gronie – nie ważne – na blogu nie chwalę się w jakim
tematy główne: – kto ma więcej, kto ma większe auto, kto był w większym hotelu
dlatego osobiście wolę spakować plecak i pójść w las, sarenki nie wk**wiają przynajmniej a dziki ryją leśne runo, ale nie twoją psychikę 😉