Podatek od sieci handlowych? Jako wolnorynkowiec jestem za!

Przypomnijmy – nowo tworzący się rząd zapowiada wprowadzenie podatku obrotowego od sieci handlowych w Polsce. Mówi się o ok 1% podatku, który mógłby zasilić polski budżet. Byłaby to znaczna suma (mowa o kilkuset milionach zł), biorąc pod uwagę na fakt, że obecnie sieci handlowe podatki płacą symboliczne (w porównaniu do obrotów) albo nie płacą ich w ogóle.

Lobbyści piszący artykuły na zlecenie sieci handlowych ostrzegają przed wyraźnym wzrostem cen dla konsumentów, wskazują na rzekomo niską rentowność sieci handlowych wynoszącą rzekomo tylko około 2%, co jest m. innymi powodem niepłacenia, bądź płacenia małych podatków.

Oczywiście 2% rentowności marketów jest wierutną bzdurą.Wynikiem kreatywnej księgowości i wyprowadzania zysku poza granice Polski.

Tyle się mów i kreatywnej księgowości – a jakiś przykład?

Owszem mogę go podać. Siedziba korporacji mająca swoją siedzibę w innym kraju obciąża polski oddział horrendalnie wysoką opłatą za „korzystanie z marki”, za to,że nasz market nazywa się tak samo jak w UK czy w Francji a nie np. „Market Martynka”, powiedzmy kolejne 2% od obrotu. Czyli zysk marketu nie był na poziomie 4% ale tylko 2%? Proste?

A myślicie, że to tylko jedna sztuczka „optymalizacyjna”?

Oczywiście polski handel, który jest w drobnych rękach nie ma pieniędzy, zdolności i kapitału na sztuczki księgowe. W efekcie podatki, i to wysokie, płaci głównie drobna polska warstwa handlowo-rzemieślnicza, „utrzymując” bogate, potężne i bezwzględne międzynarodowe korporacje.

W poglądach wolnorynkowych chodzi o to, by podatek płacili wszyscy (oczywiście możliwie niski) ale, aby nie było równych i równiejszych. 

Podatek zapobiegający „optymalizacji podatkowej” wielkich korporacji jest krokiem w stronę równości szans.

Przez poprzednie lata trwała na polskim rynku patologia i powszechne zezwolenie na wyżynanie z rynku interesów prowadzonych przez Polaków. Próbowano nam wmówić, że co polskie to złe, niedobre, siermiężne, niemodne. Powoli się jednak – my konsumenci – budzimy i nie jeden stwierdza, że w sumie importowane badziewie spożywcze smakuje jak papier i lepsze by było polskie, zdrowe, nasze, swojskie, jak od Babci Marysi… za starych, dobrych czasów…

5975586410_18f3d2a032_zJestem zatem za przyciśnięciem wielkim korporacjom śruby, Niech drobny handel konkuruje z handlem wielkopowierzchniowym na w miarę równych warunkach fiskalnych. Wtedy się okaże kto lepszy… Polak czy obcy?