Płatne reklamówki w sklepach… rozsądek czy dziadowanie?

Kiedyś nie podobała mi się idea płatnych reklamówek w sklepach i szczerze mówiąc dalej mi się to niezbyt podoba. Generalnie pewnym błędem przeszłości był nieograniczony dostęp do wszechobecnych reklamówek zupełnie za darmo. To, że przy kasach leżała kupa reklamówek i w sumie każdy brał ile mu się zachciało powodowało, że potem te reklamówki walały się wszędzie po osiedlu.

Zdjęcie-0376

Ponieważ mieszkam po wschodniej stronie osiedla, przy wietrznych dniach moja okolica „zbierała” wszystkie niesione wiatrem reklamówki i resztę śmiecia, po prostu kiedyś naturalny był widok niesionych wiatrem foliówek, szczególnie w „kanionach wiatrowych” między rzędami blokowisk.

Jeśli powiększycie zdjęcie zobaczycie wciąż resztki foliówek zaplatane w gałęzie tuż obok mojego domu.

To relikt po tych latach reklamówkowej rozpusty, teraz jest mniej walających się wszędzie reklamówek, bo po prostu są płatne.

Natomiast zauważam przegięcie w drugą stronę.

Robię w znanej sieci sprzętu elektronicznego zakupy za min. kilkaset z i na pytanie, że trzeba by to jakoś zapakować sprzedawca proponuje mi byle jaką reklamówkę z logo sieci handlowej… za 2 zł. Analogicznie miałem w przypadku kilku zakupów…

O ile nieograniczony wysyp reklamówek, foliówek branych przez klientów „na zapas” można z jakiś tam względów, powiedzmy ekologicznych czy porządkowych zaakceptować, zachowanie jak powyżej, czyli brak porządnego zapakowania produktów za taką sumę i wyżulanie ode mnie kolejnych 2 zł to zwykłe dziadowanie i żenada, po prostu pierwsze pozytywne wrażenie z tego sklepu zepsute przez żenującą praktykę handlową.

Takie mam zdanie.

Z resztą nie tylko ja, w pobliskim osiedlowym sklepie spożywczym na ogół nie ma mowy o darmowych reklamówkach, jednak większe, porządne zakupy właściciel pakuje mi w porządną torbę i nawet nie ma mowy o płaceniu za nią.

Po prostu dobry jest jakiś umiar…. w obie strony.