Oszczędzanie na jedzeniu – wersja hard.

Zdarzają się w naszym życiu momenty, w których zmuszeni jesteśmy, by zacisnąć przysłowiowego pasa. Momenty, w których tniemy koszty życia, jak tylko się da – a niektórzy nawet bardziej, balansując wówczas między życiem a przeżyciem. Jakikolwiek urlop odpływa w sferę marzeń, zresztą nie tylko on – rezygnacja z pakietów telewizyjnych czy obniżenie temperatury w mieszkaniu o stopień lub dwa (to naprawdę jest odczuwalny spadek komfortu termicznego) to kolejne przykłady optymalizacji kosztów. Chociaż optymalizacja z reguły jest słowem nacechowanym pozytywnie, więc w tym kontekście raczej nie do końca pasuje.

2877442968_1e365f5ec1_z

Oszczędzając wodę i prąd, rezygnując z nie niezbędnych abonamentów, jesteśmy w stanie obniżyć miesięczne koszty życia o całkiem niezłą sumę. A co gdyby tak próbować zaoszczędzić na jedzeniu?

Tak, tak. Wiem, że jedzenie obok zdrowia plasuje się w ścisłej czołówce listy pt. „na czym NIGDY nie oszczędzać”. Jednak życie mnie nauczyło, że słowa typu: nigdy, na pewno, zawsze – są tylko słowami i mają określoną datę ważności. Możemy się zaklinać za młodu, że my nigdy tego czy owego nigdy robić nie będziemy, by kilka lat później dojść do wniosku, po bolesnym zderzeniem ze ścianą – pardon, z rzeczywistością – że jednak będziemy to robić. Czy nam się to podoba, czy nie – czasem po prostu nie ma innego wyjścia.

Jak więc oszczędzać na jedzeniu, by dbając o domowy budżet , nie zrujnować jednocześnie zdrowia?

Po pierwsze, postaw na proste, własnoręcznie przygotowane potrawy. Staraj się, by nie były to typowe zapychacze, które oprócz niwelowania poczucia głodu, nie dają żadnych pozytywnych efektów dla organizmu. Słowem, omijaj puste kalorie, szukaj tych, które mają w sobie jakąś wartość energetyczną i witaminową. Poznaj smaki z innych kuchni. Nie tylko schabowym z kapustą świat stoi. Ze swojej strony mogę polecić poszukanie przepisów na azjatyckie potrawy – często można trafić na typowe „coś z niczego” w wersji z ryżem, które można, nawet w polskich warunkach, przygotować naprawdę niewielkim nakładem finansowym.

Po drugie, nie wychodź z domu bez śniadania. Raz, że bez zjedzenia pierwszego śniadania. Dwa, że bez drugiego śniadania w torbie. Staraj się, by szczególnie to pierwsze, było prawdziwą bombą energetyczną, dzięki której nie będziesz odczuwał głodu, co pozwoli Ci omijać automaty z batonami / biurową stołówkę / kebab za rogiem dalekim łukiem.

Po trzecie, jeśli zaczynasz odczuwać głód na godzinę / dwie przed wyjściem z pracy, nie leć po szybką przekąskę, a wybij szklankę wody i żuj gumę. To sposób stosowany przez modelki na zabicie uczucia głodu. Na dłuższą metę z pewnością Ci go nie polecę, ale na krótka, jaką niewątpliwie są te dwie / trzy godzin przed dotarciem do domowej lodówki, z pewnością.

Zdaję sobie sprawę, że z wyłączeniem rady numer trzy, o powyższych wskazówka można powiedzieć, że to nie jest oszczędzanie na jedzeniu w wersji hard, a zwykła optymalizacja kosztów na jedzenie. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak żyć Wam, żebyście nie musieli stosować tych rad w tej wersji najbardziej ekstremalnej.

Autorka: O.