Nie ma chyba durniejszego przepisu. O ile jeszcze zakaz zatrzymywania się na przystanku w metropoliach ma jeszcze sens, to w mniejszych miastach i na prowincji, gdzie komunikacja publiczna jest śladowa i autobus zatrzymuje się sporadycznie, egzekwowanie tego przepisu przez policjantów mija się z wszelką ludzką przyzwoitością. Niestety wraz z lekkim ustaniem fotoradarowej schizofrenii i pustkami w budżecie, nasi dzielni policjanci zaczęli działać w tej materii z większą gorliwością.
Chcesz wysadzić koleżankę w dogodnym miejscu, ciotka Krysia czeka na twoją podwózkę pod wiatą przystankową, bo akurat zacina deszcz, matka dzwoni, że planowany autobus z rozkładu jazdy po prostu nie przyjechał (norma na prowincji) i musisz po nią podskoczyć do sąsiedniego miasteczka…
Uważaj! Jeśli zatrzymałeś się choćby na sekundę na pustym przystanku, albo w odległości 15m od słupka, stałeś się groźnym bandytą i terrorystą, którego nasze nieustraszone służby policyjne muszą spacyfikować!
Rozumiem parkowanie i blokowanie takich miejsc, ale zatrzymanie się na sekundę? Jasne… bardzo groźne. Poniżej wycinek taryfikatora. Zatrzymanie się…
….w odległości mniejszej niż 15 m od słupka lub tablicy oznaczającej przystanek, a na przystanku z zatoką – na całej jej długości | art. 49 ust. 1 pkt 9 | 100zł | 1 |
Polecam:
Motoryzacyjne mity #7. Bezpieczeństwo. Jazda dzień po alkoholu
Dura lex, sed lex- jak powiadają starzy górale. chociaż może w takim wypadku lepiej pasowałoby „Głupie prawo, ale prawo”.