Ponieważ w związku z moimi wpisami o działaniu supermarketów na lokalny rynek wciąż jestem proszony o
twarde dowody, zdecydowałem się na zrobienie mapki „efektu Biedronki” w mojej najbliższej okolicy. Mapka pokazuje sklepy, w obrębie mojego „widoku z okna”, które uległy likwidacji po otwarciu nowej Biedronki w ciągu 1-2 lat.
Zauważcie krańcową lokalizację Biedronki w lewym-dolnym rogu. Moja mapka obejmuje tylko ok 1/4 osiedla (małej dzielnicy) mojego miasta Lubina. Nie mam teraz możliwości chodzić dalej z kartką i notować. Uznałem jednak, że nawet cząstkowa mapa w tej postaci doskonale pokaże Wam „Efekt Biedronki”:
Można kliknąć i powiększyć.
Zlikwidowane sklepy w ciągu 1-2 lat od postawiania Biedronki (mapa częściowa)
Czerwone – zlikwidowane sklepy ogólnospożywcze
Pomarańcz – mięso-wędliny
Czerwono-zielone – spożywka z warzywami
Niebieskie – wielobranżowe: papiernicze/drobiazgi/ciuchy
Teraz na miejscu tych 10 sklepów są pustostany, ew. jakieś co chwile zmieniające się punkty typu „chwilówki”/”kredyty”.
Ocenę ekonomiczno-moralną postawienia supermarketu w środku osiedla, zamiast prawidłowego 0,5 mili za rogatkami miasta (jak to się czyni w krajach cywilizowanych) pozostawiam Wam.
Ciąg dalszy:
Miejsce supermarketu to nie jest centrum miasta ani osiedla! O poglądach wolnorynkowych…
właśnie do mnie dochodzi, że w obrębie mapki brakuje jeszcze 3-4 oznaczeń, kolejnych zlikwidowanych sklepów, na pewno będzie aktualizacja po dalszym spacerze w okolicach marketu
Ocenę ekonomiczno-moralną pozostawiasz nam? Super 🙂 no więc skoro otworzyli supermarket, to potrzeba było nowych ludzi zatrudnić. Przykładowo pięć ekspedientek straciło pracę, ale też pięć potrzeba było zatrudnić w nowym sklepie. Ostatni akapit Twojego tekstu sugeruje, jakoby otworzenie Biedronki w środku miasta było niemoralne.
A umiesz porównać warunki pracy ekspedientek w Biedronce, a warunki pracy takowych w małych sklepikach, gdzie ekspedientka to często właścicielka/żona/córka właściciela?
– Czy pensja ekspedientki w Biedronce wystarcza na samodzielne utrzymanie się? (5 małych sklepików często utrzymuje nie 5 ekspedientek, ale 5 rodzin)
– Czy warunki dostawców są równie fair jak w przypadku małych sklepów?
– Co się dzieje z wypracowanym zyskiem? Czy jest transferowany za granicę, czy pozostaje w moim mieście w celu dalszego rozwoju lokalnej gospodarki?
Nic na to nie poradzimy, korporacje wkrótce będą rządzić światem. Widzę to doskonale w UK, gdzie do centrów miast wpychają się sieci wielkich supermarketów z małymi sklepami, tzw. Express – czyli Tesco Express i tak dalej. Sklep jest czynny od 6 albo 7 rano, w środku bezpłatny bankomat, zamykany co najmniej o 22 albo 23. Małe rodzinne sklepiki nie mają szans. Sam chodzę do takiego małego Morrisons na mniejsze zakupy…
Nie przyjmuję fatalistycznego podejścia typu nic nie zrobimy… możemy działać organizować się, wykonywać na początek pracę organiczną-uświadamianie jako blogerzy, chociażby, ale też w naszym otoczeniu – sam masz bloga – możesz działać też. Potem jest polityka, działanie.
Kiedyś zajmowałem się kwestią, która wywoływała śmiech i oskarżenia o brak powagi. Byłem działaczem jednej z organizacji rowerowych – dziś ścieżka rowerowa jest budowana przy każdej inwestycji drogowej i establishment uznaje to za coś normalnego i potrzebnego (a kiedyś się śmiali i nazywali dziecinadą)… Wiem, że konsekwentnym działaniem się wygrywa… i tyle.
Jestem pewny siebie, wierzę w to co robię i… wygrywam.
Budowanie dróg rowerowych to raczej moda wymuszona przez brukselę. Jakoś ciężko uwierzyć że establishment tak jak niby zaakceptował drogi rowerowe tak zaakceptuje ustawki kibiców. Czy w przyszłości napiszesz że kiedyś się śmiali i nazywali to kibolstwem, bandytyzmem stadionowym?
Wracając do tematu efekt biedronki jest terminem budowlanym, również negatywnym. Sama biedronka to nie supermarket a dyskont więc może być stawiana w środku osiedla. Co do wyboru to reklama + ceny. Wole sam wybrać towar, oszacować ceny, pozastanawiać się tak długo jak chcę a potem zapłacić kartą w kasie. W małym sklepiku wszystko jest podawane na bieżąco, brak czasu na zastanowienie a reszta kolejki musi wysłuchiwać moich preferencji. Równe traktowanie wszystkich podmiotów handlowych powinno być ale od samego początku.
Mimo wszystko na Brukselę też ktoś wpłynął – my dołożyliśmy do tego cegiełkę.
Porównanie z ustawkami – chybione.
Tak, wolna konkurencja i RÓWNE szanse i dla sklepików i dla marketu. Przy tych samych proporcjonalnie obciążeniach podatkowych, bez transferu zysku za granicę.
…i jesteśmy tam gdzie trzeba z lokalną gospodarką.
Mimo wszystko mam cichą nadzieję że władza kiedyś odczepi się od kibiców.
Równie dobrze można by powiedzieć, że powstanie tysiące, setki lat temu większych zorganizowanych gospodarstw rolnych doprowadziło do upadku a co za tym idzie utraty pracy przez małe indywidualne gospodarstwa. Tylko, gdyby to nie nastąpiło to bylibyśmy planetą trzeciego wszechświata z 50% udziałem rolnictwa w PKB i moglibyśmy pomarzyć o masowym dostępie do samochodów, laptopów czy smartfonów 😉 Biedronka nikogo nie nie usuwa z rynku, tak samo jak duże gospodarstwa nie zamykały siłą małych. Po prostu tutaj WYBÓR należy do POLSKIEGO KONSUMENTA. Wybiera to co jest TAŃSZE/LEPSZE i widocznie taką oferte ma Biedronką. I są tego same plusy ! Polacy mają więcej zaoszczedzonych pieniędzy z kieszeni, dzięki czemu mogą wydać je na inne rzeczy tworząc popyt na nowe towary, nowe firmy i w konsekwencji nowe miejsca pracy. Takim samym kosztem – nie dość, że mają podstawowe zakupy (z Biedronki) to jeszcze mogą zakupić nowe towary, których by nie było, na które by nie było popytu, pieniędzy, gdyby nie Biedronka. To się nazywa rozwój gospodarczy. Mniejsza grupa osób wykorzystuje efekt skali, tworząc taką samą wartość dodaną, jaką tworzyła wcześniej większa grupa osób, co doprowadza do wyparcia części osób z tego rynku i zmuszenia ich do tworzenia nowych dóbr, na które popyt jest dzięki oszczędnością, które przyniosła rewolucja „mniejszej grupy”. To się nazywa rozwój gospodarczy. W ekonomii trzeba widzieć coś wię
Cały czas trąbię o równych szansach dla dwóch grup, mianowicie hiper/supermarketów oraz małych sklepików. Małe sklepy płacą minimum 18-19% podatku od zysku. Nawet powierzchowna analiza danych pokazuje, że sieci płacą często nawet i 0% podatku dzięki tzw. optymalizacji podatkowej.
Ja postuluję jeden niski podatek obowiązujący zarówno dużych jak i małych.
Jak sobie poradzą hiper- i super- gracze kiedy im przyjdzie grać na równych zasadach? Hah! To jest wyzwanie, przed którym oni robią w gacie!
Tu się zgadzam w 100%. Ale zmieniamy istotę problemu. Sprawiedliwe opodatkowanie to oczywista konieczność, natomiast walczenie z supermarketami i wywalanie ich poza granicę miasta tylko dlatego, że ICH WYBIERAJĄ POLSCY KONSUMENCI, to faszyzm, zarówno wobec zagranicznego właściciela, jak i Polskiego konsumenta 😉
I nie odniosłeś się do tego co napisałem. Jeśli już opodatkujemy wszystkich sprawiedliwie to nie zmieni to sytuacji, którą przedstawiłeś. I tu moje argumenty wciąż pozostają takie same.
Zmieni, ponieważ taka ekspansja marketów była i jest możliwa tylko dzięki swoistemu dumpingowi podatkowemu.
No więc jeśli uważasz, że zmieni to po co pisać o tym wszystkim, zamiast po prostu napisać, że trzeba usprawiedliwić opodatkowanie i wtedy problem zniknie ? Po co mówić o jakimś planowaniu i wyrzucaniu marketów poza rogatki miasta ? Ja jestem przekonany, że równe opodatkowanie co najwyżej zmniejszy skale zjawiska i wciąż będzie mógł popełnić taki wpis jak powyżej a ja będe mógł tak samo odpowiedzieć.
Tańsze / Lepsze w biedronce chyba żartujesz
Ok jest więc drożej i gorzej dlatego polscy konsumenci tam kupują 😉 Ja nie stwierdzam subiektywnie, że tak tam jest, tylko obiektywnie, na podstawie decyzji konsumentów.
wypowiadasz się obiektywnie za wszystkich konsumentów?
W ekonomii trzeba widzieć coś więcej niż tylko powierzchowne sygnały danych procesów gospodarczych. Trzeba widzieć to czego nie widać 😉
Właśnie dzięki takiemu postrzeganiu zdecydowałem się napisać posty – wiem i widzę to czego nie widać. Nie tylko powierzchowne zniknięcie drobnego handlu z okolicy, ale i „efekt fali” i większy wycinek obrazu lokalnej gospodarki.
Spoko, ale kompletnie nie o to chodzi. Dalej brniesz w ten sam ślepy zaułek. I tak jak napisałem, wciąż w ten sposób możesz płakać za wielkim wycinkiem lokalnej gospodarki jaki zniknął od czasów, kiedy rolnictwo odpowiadało za większość PKB…
Zresztą to co piszesz to wciąż ta powierzchnia. Nie zagłębiasz się dlaczego dani ludzie odpadają z danego sektora i jakie są tego skutki, przede wszystkim, dla KONSUMENTA. Twoim priorytetem nie powinno być dobro polskiego sklepikarza tylko dobro polskiego konsumenta.
Moim priorytetem jest dobro POLSKIEGO konsumenta, a nie inwestora z zagranicy, który mojego miasta i kraju na oczy nie widział.
>jak to się czyni w krajach cywilizowanych
czyli utrudnianie ludziom zakupów przez niepozwalanie budowy marketu w pobliżu, jest cywilizowanym postępowaniem? ciekawa teoria.
miasto jest spójną całością – uwarunkowania, urbanistyka, istniejące obiekty i biznesy…
Czy jesteś zwolennikiem postawienia przeze mnie przed Twoim balkonem fermy świń… o ile wykupię legalnie ten teren?
jak najbardziej. jeśli nie naruszasz tym mojej własności, możesz wtedy robić u siebie co chcesz.
według twojego podejścia, niemoralne jest że nie istnieją już warsztaty kowalskie czy zakłady produkujące zaprzęgi konne. powinniśmy utrudnić prowadzenie działalności gospodarczej fabrykom samochodów po to aby zmusić ludzi do korzystania z koni. wtedy staniemy się cywilizowanym i moralnym krajem. kupa śmiechu.
przesadzasz, nie uważasz? Idealne byłoby współistnienie na danym obszarze zarówno supermarketów jak i małych sklepów na tych samych, równych zasadach gry rynkowej – wiemy obydwoje, że tak nie jest
albo jesteśmy za kapitalizmem – czyli równymi zasadami gry, albo za komunizmem, czyli równymi i równiejszymi, sytuacją gdzie przedsiębiorca płaci min. 18-19% podatku od zysku, market płaci… ile chce.. czasem nawet 0%
poza tym, miasto, jako organizm, ma prawo optymalizować rozkład handlu na terenie objętym własną jurysdykcją, infrastruktura, handel, organizacja… to także jest święte prawo kapitalizmu
ferma świń pod czyimś balkonem niestety narusza prawo do korzystania z własności i każdy praktyk o tym doskonale wie – wolność nie oznacza anarchii
wiesz, kupą śmiechu jest tu jedynie Twoja lewicowa argumentacja
Optymalizować rozkład ? Myślałem, że to wolny przedsiębiorca optymalyzuje rozkład spełniając potrzeby ludzkie tam, gdzie są największe.
Tak, jednak szanując lokalne uwarunkowania.
Ferma świń śmierdzi, market nie.
Zapraszam stanąć od drugiej strony marketu B. albo K. to zobaczysz co śmierdzi bardziej – wielki kontenery z odpadkami z marketu, czy świnie.
>miasto jest spójną całością – uwarunkowania, urbanistyka, istniejące obiekty i biznesy
i akurat w tej spójnej całości markety mają poza miastem? a może powinno być odwrotnie? kto o tym powinien decydować? dla mnie oczywistym jest że ta decyzja powinna należeć do klientów.
niestety mnie do klientów, bo to. że jesteś klientem mojej firmy – nie oznacza, że możesz w niej robić co chcesz – a właściciela terenu, w tym przypadku organu municypalnego
ten jednak jest na ogół skorumpowany przez podmiot łamiący zasady kapitalistycznej gry wolnorynkowej
Tak ratujmy osiedlowe sklepiki, w których ceny są dwa razy wyższe od sklepów typu biedronka. Zgadnijcie gdzie 90% tych sklepików się zaopatruje, tak w hipermarketach potem cena razy dwa i mamy interes. Albo sprzedają podły jakościowo towar drożej niż w hipermarketach. Sorry, ale ja nie będę przepłacał dla zasady, żeby ratować osiedlowe sklepiki które i tak zaopatrują się w hipermarketach, albo kupował gówniany jakościowo towar drożej. Nieraz jak kupowałem w osiedlowym spożywczaku kartofle, to z wierzchu były ładne poukładane, tylko jak pani mi naładowała to trafiła mi się połowa podgniłych, jak jej zwróciłem uwagę to powiedziała, że wybrzydzam i, że za komuny by jeszcze klaskał uszami, że w ogóle są ziemniaki w sklepie. Chcą się utrzymać? Niech zwiększą lub/i zmniejszą cenę towarów, tak aby się to mi opłacało kupić.
Teraz w biedronce można płacić kartą, co dla mnie jest bardzo wygodne nie muszę latać do bankomatu wybierać kasy na zakupy. Co jest bardzo dużym plusem.
Niech każdy ma równe szanse i równie rozkładające się proporcjonalne obciążenie podatkowe.
I mały i duży – równe szanse konkurencji.
Po problemie.
W mojej okolicy nie zauważyłam takiego wielkiego „efektu Biedronki”, jak u Ciebie. Miasto 100-tysięczne. 15 lat temu wprowadziłam się na osiedle. Pośrodku stała stara popadająca w ruinę hala targowa, dookoła której dwa razy w tygodniu odbywał się miejski targ, a poza tym stało kilka pawilonów społemowskich z kilkunastoma sklepami różnych branży, w tym 4 spożywcze.
Miasto kilka lat później sprzedało halę targową, a nowy właściciel po generalnym remoncie wynajął ją Biedronce. Zmiany – sklepy spożywcze są dwa zamiast czterech, w miejscu jednego starego jest sklep mięsny i piekarniczy, a drugiego – z ubraniami i akcesoriami dzięciecymi. pozostałe sklepy nie zmieniły właściciela i branży. W budynku hali targowej oprócz Biedronki są dwa sklepy mięsne, apteka i sklep z pieczywem. Niedawno zauważyłam jeden pustostan, ale Biedronka nie ma z tym nic wspólnego, bo wcześniej była tam kolektura Lotto. Do tego przed Biedronką każdego dnia stoją 4 stragany z owocami i warzywami, a zimą stragan z rybami.
Chodzę do Biedronki, do spożywczych, na targ, na stragany. Może moje miasto jest nietypowe…
Ciąg dalszy:
http://oszczedzanie.biz/blog/miejsce-supermarketu-to-nie-jest-centrum-miasta-ani-osiedla-o-pogladach-wolnorynkowych/
Gimnazjum nr 1 się cieszy że jest biedronka 😉