Szanowni Państwo, rok 2014 jest rokiem wieńczącym złotą erę małych sklepikarzy. Eksperci z firmy badawczej PMR twierdzą, że jest to pierwszy rok, kiedy to supermarkety sprzedadzą więcej niż ci, mających niewielkie sklepy.
Prognozuje się, że w dyskontach, supermarketach i hipermarketach, określanych wspólnym mianem „handel nowoczesny”, Polacy zostawią 50,90% pieniędzy wydanych w sklepach z artykułami spożywczymi ogółem. Rok temu było to niecałe 2 punkty procentowe mniej. Cztery lat temu „jedynie” 40,8%.
Autorzy raportu pt.” Handel detaliczny artykułami spożywczymi w Polsce 2014. Analiza rynku i prognozy rozwoju na lata 2014-2019” twierdzą, że te trend się nie zatrzyma. W 2017 handel nowoczesny będzie stanowił już 53,3% sprzedaży detalicznej artykułów spożywczych.
Od kilku lat można zauważyć wyraźne zmiany na rynku. Mamy do czynienia z transformacją małych sklepów z artykułami ogólnospożywczymi w kierunku dyskontów tudzież supermarketów. Można zauważyć wyraźną ekspansję sieci marketów. Szczególnie Biedronki, będącej liderem. Skutkuje to zmniejszeniem liczby mały sklepów w Polsce, a w przyszłości nawet ich zniknięciem z rynku.
Biedronki, Lidle czy Tesco wyniszczają małych, niezależnych sklepikarzy. W 2012 roku w Polsce liczba sklepów kształtowała się na poziomie 420 000. Wedle najnowszych badań jest ich jedynie 315 000. Hucznie otwierane są placówki dużych sieci. Tylko Biedronek jest w Polsce już 2 500. Mali sklepikarze wycofują się z rynku po cichu, niemalże niezauważenie.
Analitycy PMR mają też „dobre wieści”. W następnych latach tempo zagarniania rynku przez duże sklepy będzie coraz niższe. Są w Polsce takie regiony, w których sklepy wielko powierzchniowe nie mają racji bytu. Mali sklepikarze, zresztą, zaczynają się skutecznie bronić przed konkurencją i walczyć o każdego klienta. Są coraz bardziej nowoczesne i atrakcyjne dla potencjalnych klientów. Następuje też zmiana przyzwyczajeń klientów, powoli rodzi się przekonanie, że „duże wcale nie znaczy lepsze” w kontekście sklepów, w których dane jest nam robić zakupy. Coraz więcej osób zaczyna dostrzegać zalety robienia zakupów u niezależnych, małych sklepikarzy.
Z jednej strony szkoda lokalnych sklepikarzy (patriotyzm lokalny, wolę kupować u Polaka, niż zagraniczne sklepy), a z drugiej znacznie lepsze ceny w dyskontach i naprawdę spore promocje które pozwalają zminimalizować wydatki comiesięczne. I pojawia się mały problem – wydać więcej, ale mieć świadomość że pieniądz zostaje w Polsce, czy oszczędzać maksymalnie wiedząc, że kasa ucieka do bogatszych krajów?…
Minimalizowanie wydatków miesiecznych jest ze wszechmiar chwalebne. Isnieje jednak pewne ryzyko – na co zwróciła mi uwagę starsza juz sąsiadka – widząc iż coś jest tańsze, kupimy niepotrzebnie za dużo…
A dokładnie…
Bo skoro do obiadu potrzebuję 6 pieczarek – ot tak, żeby np. był tylko ślad w zupie – to na co mi 30 choćby „najpiękniej” zapakowanych…
„Lepiej pachną i smakują”…
Wiesz, to kwestia gustu – ja wolę te zwykłe, ale znam takich, którym podobnobardziej zmakują brunatne…
Za duzo jest tych Marketow
istnieją, bo ktoś w nich kupuje, prawda?