Temat nadał mi Kolega Andrzej, ale akurat nie Andrzej z Leszna, autor wielu wpisów motoryzacyjnych na blogu, tylko mój niedawny sąsiad. „Remigiusz – napisz kiedyś o płynie do spryskiwaczy – u mnie go dużo schodzi”… zatem zaraz kilka słów o oszczędzaniu na płynie, tymczasem małe ostrzeżenie.
Jeśli jeszcze nie wymieniłeś/aś płynu do spryskiwaczy w aucie – zrób to. Temperatury będą spadać i jeśli płyn Ci zamarznie – jest to kłopot, czasem kosztowny. Co więcej, opłaca się nawet celowo „wypsikać” stary płyn i wlać ten dedykowany – zimowy. Dlaczego? Otóż nie jest to regułą, ale zauważyłem, że różne płyny w zbiorniku mają tendencję do „rozwarstwiania się”, w teorii powinny się wymieszać, czasem po dolewce zupełnie nie rozmieszają się, zatem zbiornik, gdzie pozostało dużo płynu letniego – może nam przymarznąć (albo przewody).
Jak oszczędzić przy płynie zimowym?
Zrób własny płyn zimowy. Przyda się woda z kranu, koncentrat do samodzielnego rozrabiania płynu letniego (teraz można załapać się na promocję poza sezonem i kupić go tanio) oraz denaturat. Dokładnie zmieszaj składniki – wlej do zbiornika. UWAGA! Robisz to na własne ryzyko, u mnie sprawdza się butelka denaturatu zmieszana z wodą i koncentratem w ilości wystarczającej na pełne zalanie zbiornika w aucie. Tylko ja mieszkam na relatywnie ciepłym Dolnym Śląsku, a nie w Suwałkach. UWAGA nr 2. Żony mają tendencję krzyczeć – przy tym sposobie oszczędzania – czasem zapach takiego płynu jest średnio atrakcyjny dla damskiego powonienia. UWAGA nr 3. Jeśli mieszkasz w regionie o tzw. „twardej wodzie”, lepiej kranówkę do roztworu przepuścić chociaż przez filtr dzbankowy (jest ryzyko osadzania się kamienia).
Rozcieńcz zakupiony płyn zimowy wodą. Płyn ma często limit zamarzania -22 st., tak niskie temperatury to rzadkość, więc na moją głowę można go rozcieńczyć wodą. Trzeba naprawdę dobrze wymieszać składniki przed wlaniem, u mnie się sprawdza, jednak i tu oficjalnie powtórzę: UWAGA! Robisz to na własne ryzyko. Na pewno przesadnie nie rozcieńczaj!
Mroźny poranek przed moim domem.
Kup płyn zimowy wiosną i latem. To jest sposób sąsiada, kupić ze zniżką 50-75%, kiedy resztki płynu zimowego zalegają w supermarketach. Ponieważ sąsiad jeździ dość dużo – ten sposób mu się sprawdza. Jest jedno „ale”. Kolega ma ze 3x większą piwnicę niż ja i miejsce na przechowywanie takich rzeczy. Jeśli kupi między 5 a 10 bukłaków na wiosnę, oszczędzi kolejnej zimy minimum kilkadziesiąt zł. Płyn spokojnie może leżeć do kolejnego sezonu i „jeść nie woła”. (Na tej samej zasadzie za chwilę będziemy mogli kupić taniej płyn letni i przechować do wiosny, choć tu oszczędności nie będą tak duże).
Masz jakieś swoje pomysły – pisz!
Polecam:
Aha, najgorzej /najdrożej/ jest w ogóle kupować płyn na stacji benzynowej, w razie nagłej potrzeby, kiedy nam zabraknie na trasie.
Lepiej kupić taniej poza stacją i ew. wozić w bagażniku choćby 1 butelkę PET płynu na awaryjną dolewkę „na trasie”.
Ja opracowałem ultra tanią skuteczną metodę na ultra tani i dość dobry płyn do spryskiwacza. kupuję bańkę wody źródlanej 5 litrów za 2 zł, ta jest tak czysta , że nie zostawia żadnych śladów na szybie( kranówa niestety zostawia), wyczaiłem sklep z denaturatem po 3,30 zł. Przy temp tak do minus 5 stopni leję 250 ml dynksa na te 5 litrów wody źródlanej wychodzi cena 3,5 zł za 5 litrów dobrego płynu, przy tym stężeniu nie czuć tak bardzo zapachu zresztą ten po kilku dniach od zalania płynu mocno słabnie. Szyba jest czystsza jak przy użyciu tanich marketowych płynów. Przy niższych temp. trzeba lać te pół litra na 5 litrów albo nawet więcej przy mocniejszch mrozach ale to i tak mi wychodzi 5.30 zł za 5,5 litrów, jest to rozwiązanie skuteczne. Na stacjach widziałem już płyny za 35 zł 4 litry
no i do tego dodać choć kilka kropel mocnego koncentratu letniego – i masz mój sposób
Tutaj dużo zależy od ceny dynksa czasami w marketach są drogie np 7 zł i wtedy już opłacalność takiej operacji spada ale nadal jest, ja znalazłem taki mały sklep spożywczy gdzie jest za te 3.3 zł i kupuję od razu po 5-10 takich tanich dynksów, za to z wodą źródlaną w cenie 2 zł nie ma problemu w marketach, destylowana jest droższa a nie daje lepszych efektów sprawdzałem. Zawsze mam szybę czystą i nie żulę na płynie, ci co żulą na płynach i jeżdżą z pomazanymi szybami po jakimś czasie mają porysowane szyby, u mnie mimo wieku szyba jest orginalna zarysowania są w normie.
Dokładnie to jest to wyliczenie – chyba, że nie mamy taniego marketu pod ręką, tylko albo sklep osiedlowy, albo stacje. Wtedy nawet opłaca się kupić nieco droższy denaturat.
Patrz, taniej kupić denaturat w sklepie na osiedlu (ja widziałem po 5 zł) pod domem, do tego wodę niech będzie nawet za 4 zł (4+ pół denaturatu = 6,50 za bukłak), niż śmigać kilka km do marketu i z powrotem po „tani płyn”, tracić czas i zużywać paliwo. (Wyjdzie oszczędność pozorna)
A płyn ma to do siebie, że lubimy o nim zapominać i często okazuje się, że jest potrzebny nagle…
Panowie, panowie…
Zapomnieliście do tego denaturatu doliczyć ogórki 😉
Bez zagrychy to trochę niezdrowo 😉
no to jak w taką oszczędność idziemy, to ja proponuje dokupić jeszcze 2-3 energetyki – wtedy się okaże, że jedziesz autostradą, wyprzedzasz, a wcale nie masz samochodu
Już pani ekspedientka jakoś dziwnie na mnie patrzy jak przychodzę co jakiś czas i kupuję tak po 8 dynksów na raz. Dlatego lepiej sobie kupić od razu te 8-10 dynksów, żeby nie trzeba było zbyt często jeździć, ale nawet w osiedlowym i tak wyjdzie taniej niż płyn, w Lubinie możesz mieć nawet tak czystą wodę, że źrodlana nie będzie konieczna, przelejesz przez jakiś filtr stołowy i powinno być ok. U mnie kranówka jest taka sobie, zostawia osady
no te durne uśmiechy i komentarze jak w osiedlowym sklepiku kupujesz denaturat… bezcenne…
Bo kupujesz bez zagrychy, a tak robią żule…
Normalny człowiek kupuje dente z zagrychą 😉
No widzę, że Kolega lepiej obeznany w folklorze prowincji ;-P
Znajomość terenu ułatwia przeżycie 😉
A stacje paliw robią ludzi w balona, ja rozumiem, że marża na paliwie jest taka sobie , ale bez przesady płyny ponad 30 zł to gruba przesada i to nawet nie chodzi o to czy cię stać czy nie na drogi płyn, ale ja miałem poczucie, że zostałem po prostu oszukany płacąc 30 zł za płyn, dla tego przerzuciłem się na ten mój ekstremalnie tani sposób, nie kupuję na stacjach zasadniczo nic poza paliwem.
płyn to nic, zdzierają kasę na wszystkim, nie mówiąc o paliwach premium, które NIC nie dają poza poczuciem dumy, że zadbało się o własny samochód
Paliwa premium nie mogą nic dawać, bo stacje nie udzielają konkretnych inf. jakie dodatki, są zawarte w tym paliwie premium, w kartach charakterystyki paliwa też takich inf. nie ma, bo taką kartę powinni ci pokazać na życzenie. A skoro nie ma żadnych inf. co tam jest dodane, nie ma przy dystrybotorze inf. np. o liczbie cetanowej w oleju napędowym, to znaczy, że paliwo premium nie różni się niczym od standardowego, to taki podatek od głupoty. Wtryskiwacze w nowoczesnych dieslach i tak siadają mimo lania paliwa premium
jakby to kolejny mój znajomy powiedział, przy okazji też kolejny Andrzej,
siadają…. bo mają siadać
najlepszy to pomysł na kupowanie po sezonie i magazynowanie . a jeśli ktoś robi bimberek samodzielnie to niech pierwszą partię którą należy wylać na zmarnowanie – pozbiera w butelce z czaszką i wykorzysta do wykonania własnego płyny zimowego