Na początek małe oświadczenie. Kiedyś dużo tu pisałem i dyskutowałem o zakazie handlu w niedzielę. Argumenty ekonomiczne, podniesienie argumentów „moralnych” (niedziela z rodziną, itp.). W końcu skasowałem wszystkie te wpisy. Dlaczego? Bo te dyskusje nie miały sensu. Wpływu na politykę nie mam żadnego, natomiast pewne argumenty w gronie znajomych jednoznacznie ustawiały mnie po stronie PO lub PIS, w zależności od zdania, a mnie to nie interesuje, nigdy nie byłem i nie jestem 'partyjny’ po żadnej z tych stron. Przez te dyskusje potraciłem nawet pewne znajomości, serio.
Napiszę dziś osobiście, z mojego punktu widzenia. Zakupy w niedziele robiłem, robię i będę robił dalej niezależnie od zakazów.
Pracuję 6 dni w tygodniu, często nie mam innego wyjścia. Poza tym polubiłem niedzielne zakupy.
W niedzielę 'prohibicyjną’ pojadę teraz do kilku wybranych sklepów przy-stacyjnych, są już w okolicy takie, które można nazwać mianem sporych minimarketów. Zrobi się tego więcej i ceny staną się przystępne, przy okazji niedzielne tankowanie i mycie samochodu.
Skorzystam także z innych łaskawie dozwolonych przez polityków form handlu, np. galerie handlowe na dworcach PKP i PKS w większych miastach (niedzielna wycieczka). Skorzystam także z nowych innych form handlu, które na 100% się pojawią (galeryjki automatów vendingowych czy tzw. showroomy do zakupów internetowych).
Jestem przeciwny jakimkolwiek zakazom pracy w niedzielę i jakimkolwiek zakazom zakupów w niedzielę, nie z powodu lubienia tej czy innej partii (bo nie lubię żadnej z nich), ale z tego powodu, że uważam, że pewna swoboda postępowania, co ze sobą robić w niedzielę, powinna pozostać pozostawiona w rękach Polaków, a nie rządu który wie lepiej, jak mi zorganizować niedzielę.
Szkoda, że nie zajmują się poważniejszymi sprawami, których do rozwikłania jest sporo (np. zapaść służby zdrowia i mega-kolejki NFZ), a zajmują się kompletnymi pierdołami w stylu czy np. admin tego bloga ma zrobić zakupy na stacji, czy w markecie.
Pozdrawiam i miłej niedzieli!
Jak po raz pierwszy usłyszałem o zakazie handlu w niedzielę, to nawet pomyślałem… a czemu nie niech ten biedny pracownik, ta uciśniona biedna zastraszana mobbingowna kasjerka ma w niedziele wolne i niech spędzi czas z rodziną. I taki odruch każdy ma w pierwszej chwili… no tak należy im się wolne. Ale po głębszym zastanowieniu stwierdzam, ze to nonsens i głupota, ktoś pomyśli ale jak to? Ktoś zapyta ano tak, sytuacja pracowników handlu się pogorszy, pracując w niedziele najczęściej był dzień wolny w tygodniu, a dzień wolny w tygodniu to możliwość załatwienia jakiś swoich spraw: w urzędzie, u mechanika, u fryzjera, dentysty, możliwość, pójścia na basen, siłownię, saunę w godzinach które są tańsze i jest mniej ludzi. Zaraz padnie argument ale jak ktoś ma rodzinę to jest inaczej? Guzik jak ktoś ma rodzinę to taka elastyczność jest jeszcze bardziej potrzebna , pojechanie do dziecka do szkoły, pojechanie z dzieckiem do lekarza, na korepetycje, no niestety w niedzielę tego się nie załatwi, do tego teraz już nawet zakupów się nie zrobi. Taki układ jest gorszy, ale chyba żadna pracownica handlu się nad tym głębiej nie zastanawiała? Ja testowałem różne systemy pracy, najgorszy był klasyczny praca klasyczna od 8-16, jeszcze gorzej 9-17, najgorzej 10-18, absolutnie nie do zaakceptowania 10-20. Przerabiałem też elastyczne formy w tym pracę w Niedzielę i zdecydowanie wolałem pracować w Niedzielę i pon. i wt. mieć wolny, najgorsza jest praca od pon. do soboty, bez dnia wolnego nie idzie kompletnie nic zrobić, nic załatwić poza pracą.
dokładnie, ten dzień wolny w tygodniu w zamian za odpracowany weekend czasem bywa bezcenny, wszystko załatwisz bez problemów, urzędy, latanie po lekarzach, ja tak miałem i sam to doceniałem
zatem jeśli ktoś z handlu ma NAPRAWDĘ rodzinę, dzieci, itp. – po prostu realnie rzecz biorąc musi to docenić
wciąż częściowo mam taką elastyczność i to czasem ratuje sytuację
jestem także rodzicem – wiem swoje
a ta legendarna „niedziela spędzona z rodziną” ???
wiesz co? jak w związku jest miłość to można i po pracy razem usiąść, pogadać, spędzić ten wieczór – nieważne czy niedziela czy środa albo sobota
czasem te parę godzin wieczorem fajnie razem spędzonych, jest lepsze niż nudny, wydłużający się dzień przeplatany wizytami cioteczek, teściowych, itp. – nie ważne kiedy
a jak ktoś jest wierzący – da radę pójść na mszę po albo przed zmianą – jako człowiek z górniczej rodziny nie widzę z tym problemu, niedzielna zmiana ojca co jakiś czas była normą
No właśnie pytanie ilu pracowników handlu ma realnie rodziny, bo coś mi się wydaje, bo najczęściej są to młode osoby co pracują tam tylko tymczasowo, więc nie widzę problemu takiego układania grafików jak już tak ma być , tym co mają rodziny wolne a tym co nie mają nie, jest brak chętnych do pracy w handlu więc myślę, ze pracodawcy by się ustosunkowali do tego. O automatyzacji już mówiliśmy siłą rzeczy to zatrudnienie będzie spadać w handlu. No i teraz najważniejsze czy ci pracownicy handlu będą wstanie kreatywnie dobrze, wykorzystać tą Niedzielę, w celach regeneracyjnych, czy pojadą na narty zimą, czy na chodzenie po jakiś najbliższych, górach latem, czy cokolwiek sensownego innego, czy będzie tylko ostre dawanie w beret, i tutaj nie chodzi o to, że mało zarabiają bo budżetowo, właśnie ograniczając chlanie idzie organizować ciekawe wypady.
obserwuje model spędzania wolnego czasu większości ludzi naokoło w mieście średniej wielkości (myślę, że moje miasto jest między pipidówą a metropolią) i schemat jest taki, że nieliczni spędzają weekendy sensownie, reszta daje ostro w beret – młodzi częściej w lokalach przepijają kasę, starsi w piwiarniach albo w domu – dotychczas każde tzw. Święto ustawowo wolne od pracy to reklamówki butelek i puszek poustawiane pod śmietnikami, bo się nie mieści, albo powrzucane do koszy na śmieci przy chodnikach
po prostu ludzie dostali pińcet plus, a teraz dostaną więcej czasu by to przepić z braku innej alternatywy
tak – patrzę na ten handel i najczęściej to są młode dziewczyny, wydaje mi się, że większość jeszcze nie dzieciata i ewidentnie traktuje to tymczasowo
Też mi się tak wydaje, że wielce rodzinna niedziela to koncert życzeń, w realu będzie leczenie kocura w niedzielę, najczęściej, co bardziej wierzący pójdą do kościoła, na jakieś bardziej kreatywne spędzanie czasu nie ma co liczyć. W 90 proc przypadków, i tu nawet nie chodzi , o to że ludzie mało zarabiają, owszem budżet może być pewnym ograniczeniem , ale równie dobrze co niektórzy zostawiają pokaźne sumy w pubach plus powrót taryfą. Głównie to jest to co się ma w głowie, ale w ostatnch latach wydaje mi się, że nieco więcej ludzi ciekawiej spędza czas , choć dalej to mały procent. Z resztą ja widzę jak wygląda weekend majowy np. Jezioro Dominickie i istne pijackie orgie pełno nawalonych w 3 d..y gości na plażach jak pogoda dopisuje. Ja coraz bardziej doceniam to, że jak byłem młodszy to praktycznie każda niedziela z rodzicami to był jakiś wyjazd, później praca na autobusie, mimo, iż pieniędzy jakiś sensownych nie dała to ugruntowała tą kulturę wyjazdów , i te dwa czynniki razem dają to, że mam dzisiaj inne spojrzenie na spędzanie czasu wolnego, zdając sobie sprawę, ze nie każdy miał takie sprzyjające okoliczności, pozwalające na wyrobienie innego myślenia niż nie wiem 77 proc społeczeństwa w Lesznie to trochę inaczej inna specyfika miasta, tutaj trochę więcej ludzi wyjeżdża na weekendy
powiem ci tak, w całym swoim życiu wypiłem na plaży 2 piwa, przy czym pierwsze „na spółkę”, a tego drugiego to nawet nie jestem pewien (chyba tylko knajpa przy plaży pod koniec pobytu) – jak jest niedziela i ładna pogoda nad pobliskim jeziorkiem, gdzie jeżdżę też jedna wielka menelnia, stosy puszek i butelek, więcej kapsli niż ziaren piachu – nie abym był abstynentem i do pubu nie zawitał – ale jakoś właśnie zostałem wychowany w kulturze wyjazdów/wycieczek/uprawiania sportów – rodzina sportowa – a u nas jeśli był alc. to jakaś uroczystość rodzinna i to z głównie jakieś winko z umiarem, albo jakieś ważne spotkanie z kimś raz na X czasu – do takiego modelu w przyszłości chcę też dażyć, jeśli niedziela z wypicie czegoś, to może 1/100
A sytuacja w służbie zdrowia jest bardzo zła brakuje lekarzy a młodzi masowo uciekają za granicę. Miałem ostatnio ciekawego gościa koleżankę z dzieciństwa , która to skończyła medycynę, odbyła obowiązkowy staż i zdała egzaminy lekarskie 6 lat studiów , rok stażu, i na końcu egzamin, po tym wszystkim jest już lekarzem z prawem do wykonywania zawodu ale bez specjalizacji. I co się okazuje, że nie ma miejsca na specjalizację a na jakieś ciekawsze specjalizacje to zapomnij bez znajomości. Bez specjalizacji która trwa ok. 5 lat czasem więcej możesz być tylko Rezydentem zarabiającym niewiele więcej niż kasjerka w biedronce, swojego gabinetu bez specjalizacji nie otworzysz. I jaki i rezultat jest taki, że pojedzie do Niemiec i będzie się specjalizować w DE i młoda dobrze zapowiadająca się lekarka będzie leczyć starych dziadów w DE zamiast pomagać Polakom. Jak tak dalej pójdzie to za kilka lat nie będzie miał kto leczyć starzejącego się społeczeństwa w PL. Każdy młody lekarz decydujący się na emigrację to strata dla kraju, a w DE otrzymują już wyszkolonego lekarza , za szkolenie którego zapłaciło państwo polskie … no genialnie.
A to jest jakiś zakaz?!
Nie zauważyłem i za tydzień też nie zauważę 🙂
za tydzień pierwszy dzień zakazu