Zerkam sobie od czasu do czasu na blog Kolegi, który z dużego miasta planuje wyprowadzić się na prowincję (przy okazji Autorowi bloga Dwa Miasta chciałbym podziękować za doradzenie mi w kwestii moich blogów) i wracają do mnie wspomnienia z podobnego kroku, który poczyniłem lata temu.
Mieszkałem w Poznaniu i moim głównym źródłem utrzymania była firma prowadzona w 99% w internecie. Szybko pojawiły się myśli – po co ja w ogóle mieszkam w dużym mieście. Jestem młody, zdrowy, silny, a w dużym mieście nie mogę do końca rozwinąć skrzydeł… zatłoczenie, korki, jeszcze więcej zatłoczenia i korków, wszędzie daleko (jeśli chodzi o czas poświęcony na dotarcie z punktu X do Y) oraz koszty z tendencja rosnącą… firmę przecież mogę 'spakować do kilku kartonów’ i zmienić lokalizację.
Pierwszy wybór padł na wieś ok 100km od Poznania. Dzięki uprzejmości rodziny miałem możliwości zorganizowania się tam, podłączenia netu i wreszcie miałbym odetchnięcie od metropolii. Biznes jak biznes, przecież jest niezależny od lokalizacji. Internet to przyszłość…
Ten wybór jednak nie spodobał się drugiej połowie, która jednak chciała korzystać z uroków miasta oraz miała swoje własne plany zawodowe.
W drodze kompromisu wybraliśmy mniejsze miasto – Lubin. Z perspektywy czasu widzę, że był to wybór dobry. Interes w internecie na skutek różnych perturbacji zawiesiłem, po czym w ogóle zlikwidowałem. Pozostała jednak firma stacjonarna.
Gdybym wylądował na wsi, w podobnym układzie byłbym zmuszony do spędzania wielu godzin tygodniowo na dojazdach do sąsiedniego miasta. Rzecz, od której chciałem uciec, wróciłaby ze zdwojona siłą, praca daleko od domu i setki km tygodniowo, by jako tako funkcjonować.
Co jak co – prowincja w Polsce jest coraz bardziej zaniedbana – w razie braku samochodu, co jak mówię, dwóch samochodów w rodzinie, człowiek jest odcięty od świata. Zlikwidowane połączenia kolejowe, jeden PKS rano, drugi wieczorem, problemy z opieką zdrowotną, załatwianiem podstawowych spraw…
Mniejsze miasto (ale jednak miasto!!!) dało mi ulgę od wielkomiejskiego życia, którego chciałem uniknąć, zapewnia jednak 95% codziennych potrzeb, bez konieczności wożenia się do metropolii.
Interes… wracam do tematu biznesu… wszystko u mnie było pięknie, jak biznes on-line huczał i buczał na wysokich obrotach, ale internet ma do siebie to, że wszystko się zmienia. Zmiana trendów, zmiana mechanizmów działania wyszukiwarek, nowa moda (np. więcej mobilności kosztem stacjonarek) i już dany rynek może się załamać w ciągu 2-3 miesięcy.
Jestem trochę sceptyczny odnośnie migracji na głęboka prowincję, bez zapewnienia sobie 2-3 alternatyw biznesowych o tym chciałbym z Wami porozmawiać…
Pozdrawiam,
Remigiusz
Ja bardzo sobie cenię moją lokalizację miasto około 70 tyś . Wielu ludzi narzeka na Leszno,że takie czy owake , że prowincjonalne. Ale ci narzekający najczęściej nie znają realiów życia w dużych miastach, wieczne korki, wyższe koszty mieszkania,wszędzie daleko dla mnie Poznań byłby raczej nie do zaakceptowania , już prędzej Wrocław ale to tak samo duże miasto i podobne problemy. Ideałem moim zdaniem są miasta w przedziale 120 tyś -300 tyś mieszkańców , nie jest to prowincja jest już typowo miejskie życie ale nie ma takiego paskudnego zatłoczenia . Niemniej jednak jak się nie ma co się lubi … to wiadomo wolę zdecydowanie moje Leszno niż duże metropolie . Zresztą z mojej pozycji jak ktoś ma potrzebę pojechać do Poznania czy do Wrocławia to żaden problem wsiąść w samochód i raz na jakiś czas pojechać do Wrocławia już mam kawałem S5 a w Grudniu tego roku powinna już być S-ka do samego Wrocławia. Tzw. kompleks mniejszego miasta nie jest już dzisiaj uzasadniony.
Dobrze skomunikowane miasto, nie miasteczko, jest bardzo wygodną opcją, stąd u mnie Lubin, który pod wieloma względami jest do Leszna podobny.
Natomiast mieszkanie na typowej wsi dla mnie osobiście byłoby sprawą trudną. Jeżeli ktoś się nie wychował na wsi ciężko byłoby się przestawić . Środowiska wiejskie oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu są mocno inne i duże prawdopodobieństwo ,że ludzie tacy jak my nie specjalnie by się tam zaaklimatyzowali . Do tego już obowiązkowe posiadanie co najmniej dwóch aut , jak nie trzech , znowu dojazdy ,chociaż tutaj zdecydowanie szybciej przejedzie się 20 km powiatową drogą niż 20 km z jednego końca Poznania na drugi . Być może już bym prędzej zaakceptował jakąś większą wieś niż duże miasto ale tylko być może.
Środowiska typowo wiejskie są zamknięte – to wiem z wielu opowieści rodziny i znajomych, którzy przeprowadzili się na wieś, albo mieli z różnych powodów dłuższy, realny kontakt z wsią.
Miastowy będzie zawsze obcy, do końca życia, obce będą nawet jego dzieci.
Realna ucieczka na wieś to ucieczka do enklawy, czyli de facto mini przedmieścia, gdzie wyprowadzi się co najmniej kilkanaście rodzin z pobliskiego miasta. Dla osób o wrażliwości miejskiej zrozumienie i zaakceptowanie społecznych prawideł rządzących się daną wsią jest trudne, o ile nie niemożliwe.
Leszno to taka mini aglomeracja z miejscowościami satelitami , które są takimi sypialniami dla Leszna choćby Rydzyna lub Osieczna. Mieszkanie w takiej miejscowości już byłoby bardziej akceptowalne
dokładnie o tym myślę, to taka „tarcza” przed wioskową mentalnością i specyficznymi relacjami społecznymi
robię się przez to 2 klasy ludności – ale lepiej tak, niż 1 wyobcowany mieszczuch-kozioł ofiarny w morzu „wioskowych”
Tutaj racja ,że społeczności wiejskie są mocno zamknięte , choć każdy region Polski jest nieco inny , w Pl wschodniej ludzie są trochę mniej zamknięci ale z drugiej strony są to też tereny mocno wyludnione na dzień dzisiejszy, z kolei wieś wielkopolska to zupełnie inna specyfika . Tak czy inaczej typowa wieś raczej nie jest dla mnie czy dla ciebie prędzej taka podmiejska sypialnia połączona z wsią. Ja bardzo cenię sobie swoje położenie z jednej strony jestem już poza miastem ale na rynek mam ok 35 -45 minut spacerem. Choć administracyjnie jest to już Święciechowa to ze społecznością gminną nigdy w żaden sposób się nie zintegrowałem.
granice administracyjne, a granice realne – niebo a ziemia – np. w Lubinie część wiosek włączono, a większość planuje się włączyć w obręb miasta – ale czy cokolwiek to zmieni w mentalności?
nic, albo może coś za 3 pokolenia
są osoby, które znakomicie się integrują wszędzie, albo mają „znajomego proboszcza” i szacun na wejściu… ale większość osób, 100% mieszczuchow, na klasycznej wiosce sobie nie poradzi mentalnie
Ja osobiście bym już chyba nie umiał wrócić do rodzinnej Piły (60-70 tyś mieszkańców) czy podobnych rozmiarów miasta. Za małe dla mnie. Obecnie to Warszawa, natomiast jakbym miał się przenosić to na 90% byłby to Szczecin (a pozostałe 10% na Poznań).
Jednak nie zanosi się na przeprowadzkę…
Nie znam Szczecina… jakie zalety ma to miasto?
Jest bardzo rozległe, tanie jak na stolicę województwa (15 min pieszo od centrum można było dwa-trzy lata temu kupić ponad 90m2 za mniej niż 250 tyś zł), 120km od Berlina, lotnisko z RyanAirem, sporo się dzieje kulturallnie (teatry, filharmonia, opera), blisko nad morze (wbrew obiegowej opinii nie leży nad morzem). Mimo, że Niemcy przyjeżdżają to nie jest specjalnie drogie, bezrobocie faktyczne jest niskie (bo część bezrobotnych pracuje w Niemczech).
Jak dla mnie ma swój urok, choć są też względy osobiste: najlepszy przyjaciel i chrześniak 🙂
jak z przemyslem i gospodarką, Warszawa to wiadomo, mój Lubin i Zagłębie Miedziowe – wiadomo KGHM i przyleglości… a Szczecin? Jak pisałem…. biznes on-line może się skończyć… i co wtedy?
Z rozmów z wieloma osobami wynika mi, iż mitem jest twierdzenie, że biznes internetowy (a konkretnie sklep) da sie równie dobrze prowadzic na wsi jaki w dużym mieście…
Nie da się…
Na wsi trzeba sie dużo bardziej nakombinować by taki sklep hulał prawie tak samo dobrze jak w dużym mieście…
Problem z kurierem, który – nawet jak siemaz nim dobre układy – nie dojedzie „na gwizdek”, a tylko wóczas gdy sprzedawcawłaśnie musi na pocztę……
Problem z pocztą na którą – jeśli nie ma sie dodatkowo płatnej umowy – trzeba dojechać do 14:30 bo działa do 15:00…
Problem z internetem, bo nie wszędzie kabel chcią dociagnąć w jakiejś rozsądnej cenie, a silne wiatry w okolicy 😉 sprawiają że internet „z powietrza” często tenże wiatr zwiewa…
Problem z „samoogarniętą” siłą roboczą…
Mi tak najbardziej pasowały by miasta takie jak Toruń 200 tyś mieszkańców, Bydgoszcz 360 tyś, Lublin 324 tyś , Szczecin też nie byłby zły ale to już nieco większe 400 tyś . Leszno jest troszkę za małe ok 70 tyś ale tak jam wspominałem zdecydowanie wolę Leszno jak Poznań , jakoś nie bardzo sobie wyobrażam dojeżdżania do pracy godzinę w jedną stronę i prawie godzinę w drugą obojętnie czym auto stoi w korkach , tramwaj – no tak średnio uśmiecha mi się jeżdżenie przepełnionym tramwajem w godzinach szczytu. Jasne zależy jak sobie ktoś ustawi funkcjonowanie w dużym mieście ,można sobie tak ustawić ,że pracuje się i mieszka w tej samej dzielnicy ale najczęściej trzeba dojeżdżać. Dlatego ta wielkość 200 tyś lub coś przybliżonego to jest optymalna wielkość jak na polskie warunki bo siłą rzeczy nie jest to już taka małomiasteczkowość ludzie już tak się ni znają, a z drugiej strony nie ma tego zatłoczenia wielkomiejskiego no i odległości są mniejsze.
tak, małomiasteczkowość to rzeczywiście denerwujący temat, wszystko wszyscy muszą wiedzieć i plotkują
w takim Poznaniu można łatwiej oderwać się od jakiegoś denerwującego środowiska
Dziękuję za wpis o moim blogu, każda reklama się przyda 🙂
Planujemy przeprowadzić się do Zagórza https://pl.wikipedia.org/wiki/Zag%C3%B3rz, który to jest małym, prowincjonalnym, ale jednak miastem.
Zagórz to popularna miejscowość agroturystyczna, z tego powodu na siłę i drogą licznych kombinacji utrzymywana jest jako gmina miejsko-wiejska. Choć ma więcej dużych zakładów przemysłowych niż pobliski Sanok czy Lesko.
Ze względu na lokalizację i uroki krajobrazowe jest popularnym miejscem przesiedleń „mieszczuchów” z Sanoka, Leska, Rzeszowa i Krosna. Tu są dwie dzielnice zamieszkałe w zdecydowanej większości przez przyjezdnych.
Kiedyś to był ważny węzeł kolejowy, dziś nieco dogorywający, ale jeździ nawet bezpośredni pociąg do Szczecina. Przez Zagórz idzie cała komunikacja do Leska, Ustrzyk Górnych i nad Solinę – nie ma ryzyka, że zniknie komunikacja publiczna, no chyba że kolejna ekipa naszego nie-rządu postanowi odciąć do Polski 1/4 województwa.
I przed przeprowadzką tam dokładnie rozważyłem 3 wspomniane przez Remigiusza i komentujących problemy:
Praca:
– Pracuję przez Internet, pojawiam się w biurze 1-2 w tygodniu, wspólnik mieszka w Poznaniu, w biurze pojawia się raz na 2-3 miesiące. I to działa.
– Zakładamy, że będziemy prowadzić agroturystykę, wzorem teściów. W razie kłopotów spokojnie da się z tego utrzymać.
– Żona ma więcej ofert pracy, w jej zawodzie, w Sanoku, niż w Krakowie.
– Zagórz, dzięki rozwiniętemu przemysłowi lekkiemu i turystyce, ma niskie bezrobocie. Przyjeżdżają tu pracować ludzie aż z Krosna.
– W najgorszym wypadku zawsze możemy wrócić do Krakowa, wynajmując zamiast mieszkań w Krakowie, dom na agro.
Infrastruktura:
– 2 minuty na piechotę do przystanku autobusowego, z którego do centrum Sanoka jadę 9 minut. To lepszy wynik niż mam w Krakowie.
– Około 15 minut pieszo mam do kilku dużych sklepów (z kropkowanym owadem na czele), 5 minut do sklepu osiedlowego, wynik tylko ciut gorszy niż w miejscu gdzie teraz mieszkam.
– W zasięgu kilku-kilkunastu minut pieszo mam dworzec kolejowy, PKS, dwie szkoły podstawowe, gimnazjum, dwie pizzerie, dwie restaurację (całkiem dobre), a nawet galerię ze sztuką ludową.
– Głównym problemem są zapchane drogi krajowe łączące Zagórz (Sanok) z Rzeszowem i Tarnowem. Ale na tych trasach trwają prace nad obwodnicami miejscowości i z roku na rok poprawia się komunikacja samochodowa.
Sąsiedzi:
– Żona ma rodzinę w Zagórzu, Jej ciocia ma dom za miedzą.
– Rodzina mojego taty pochodzi z Podkarpacia.
– W okolicy mieszka kilkaset osób, które się tu sprowadziły w ciągu ostatnich lat, do tego mnóstwo turystów.
O innych zaletach przeprowadzki pisałem na blogu, nie ma sensu się powtarzać 🙂
no to przynajmniej wiem gdzie się przeprowadzasz 😉
Pod tym względem na pewno . Już takie miasta od 100 tyś wzwyż są nieco inne niż 70 tyś ale to wciąż jeszcze mało np . Kalisz to już 100 tyś i już jest trochę inna specyfika , nieco większe odległości . W Lesznie jest pewna małomiasteczkowość ale w ostatnich latach Leszno mocno się rozrosło o bardzo mocno rozbudowane przedmieścia więc i odległości dzielące mieszkańców wzrosły to niweluje trochę problem małomiasteczkowości . Zresztą ja akurat własnie z racji tego ,że mieszkam na przedmieściach zawsze byłem mniej narażony na jakieś plotki i tym podobne zjawiska.
bo plotki rozpowszechniają się na zasadzie blok-blokowisko, tudzież kamienica-osiedle, ew. zakład pracy – w dużym mieście osiedla są większe, mobilność i anonimowość większa
nie masz za dużo sasiadów – stad i mniej kanałów rozsiewania sie plotek