Wycinka drzew, masowa wycinka, którą mamy ostatnio to patologia? Tak, w pewnym sensie tak i wyjaśnię Wam dziś dlaczego. Wielu moich znajomych jest podzielonych w tej kwestii, budzą się emocje. Podczas gdy sympatycy przyrody pomstują, gospodarze, często cichcem po prostu wycinają drzewa na posesjach, ale gdzie jest tu prawda i punkt równowagi?
Patologia! Tak, patologia polega na tym, że Polak zarabia 4-5 razy mniej niż Niemiec, przy tym koszta życia i produktów w sklepach są podobne. To jest patologia na skale europejską (Po co nam UE skoro przez tyle lat nie zlikwidowała tej patologii społecznej?).
Kogo z moich znajomych budujących dom było stać na profesjonalnego ogrodnika, profesjonalnego projektanta zieleni? Każdy chce mieć dom i piękne drzewa przy nim. Kogo jednak stać na profesjonalną ekipę ogrodniczą, by nasadzone drzewa były nasadzone z sensem, z przewidywaniem rozwoju ich bryły korzeniowej i koron przez następne 20-30 lat? Raczej nie ma takiej opcji.
Sadzimy i sadziliśmy drzewka na tej zasadzie, że idziemy do szkółki czy marketu z działem ogród i żona się ekscytuje, oj, oj, ale ładny świerk, ale słodka sosenka, kotku, proszę – jak te iglaki będą pięknie wyglądać przy nowym krasnalu ogrodowym… Kotek kocha żonę, więc kupuje, sadzi i macha ręką na temat. Są przecież większe problemy przy wykończeniu. Wiesiek się znowu nachlał i nie przyszedł kończyć regipsów. Heniek od podbitki wziął zaliczkę i teraz nie odbiera telefonów… osz… cho…a jasna! Co tam jakaś sosenka!
Za ileś tam lat nasze świerki, sosenki i topole to już wielkie drzewa, zupełnie jak w lesie, rosną jak na drożdżach, jest ryzyko, że korzenie uszkodzą instalację, a przy wiosennych burzach zwalą się na dom i uszkodzą go. Co z tym fantem zrobić?
Okazuje się, że mamy do czynienia z kolejną patologią. Mój teren, moje drzewo, sam je kupiłem, sam podlewałem, pielęgnowałem a teraz urzędas mi grozi palcem i mówi… no… no… Panie Remigiuszu, Pan to nie ma tu prawa żadnego, co Pan sobie myśli, to zasoby narodowe… i muszę się przed urzędasem płaszczyć o wydanie zgody na wycinkę własnego drzewa na własnym terenie. Jeśli urzedas łaskawie się zgodzi to czekają mnie i tak karne opłaty.
To jest dopiero patologia! Niedługo w tym kraju będę musiał pytać urzędnika o zgodę, czy mogę rano pójść do toalety i czy mogę użyć papieru szarego jak życie jesienią, czy białego jak szata ojca redaktora. Patologią jest każdy urzędnik wtrącający się w moje prywatne życie i moje suwerenne decyzje na mojej domenie.
Oczywiste jest, że normalny gospodarz usunie stare, przerośnięte drzewa. Niektóre niezbyt zdrowe, albo ewidentnie źle nasadzone. Może tym razem nasadzenia będą sensowne, np. jakaś kosodrzewina zamiast leśnych sosen. Zdrowy dąb, zamiast chwastu-topoli, czy łatwe do modelowania tuje zamiast świerków. Tym razem wszystko w dobrej odległości od zabudowań oraz ciągów instalacji. Przecież żaden normalny gospodarz nie wybetonuje ogrodu w 100%? Polacy kochają zieleń i drzewa, drzewka owocowe, ozdobne, większość gospodarzy chce je mieć. Pozwólmy im jednak decydować SAMODZIELNIE!
Patologia jest tu darmozjad-urzędas, który próbuje decydować o tym, czy i jak gospodarz może swobodnie oddychać na swoim własnym terenie. Złem nie jest częstsza niż w ostatnich latach wycinka drzew, to jest tylko rezultat skumulowanych decyzji urzędniczych ostatnich lat.
Opozycja – obrońcy przyrody
Oj nie myślcie tutaj, że ja gloryfikuję rząd, który poluzował nam – poddanym warszawskim – kaganiec w kwestii drzew. Akurat trzeba było gdzieś ludziom poluzować by się nie buntowali. Opozycja drze paszcze jakie to niszczenie Polski i holokaust polskich drzew. Media ścigają się w kolejnych zdjęciach i memach, które mają budzić grozę u wrażliwych ludzi. To jest jedynie gra polityczna.
Gdyby obecna opozycja była u władzy, gdyby obecna opozycja zgodziła się na wycinkę drzew przez obywateli będących ich prawowitymi właścicielami to pałeczkę podjąłby PIS i wtedy PIS by wrzeszczał i dramatyzował, jak to obce siły niszczą polskie drzewa – nasz narodowy kapitał! To jedynie gra polityczna i gra na emocjach, nic więcej.
Wszystkim polecam, mniej emocji, mniej gardłowania, mniej przesyłania kretyńskich memów przez internet – więcej rozsądku, więcej zaufania do Polaków i przede wszystkim zrozumienie jasnego faktu…
…że w normalnym, wolnym kraju – to TYLKO właściciel ma decydować co się dzieje na jego własnym terenie. Jeśli nasadził brzóz, a po latach okazuje się, że syn dostał ostrej alergii na brzozę i teraz chce zamienić te brzozy na iglaki – to jest tylko jego wyłączna i suwerenna sprawa. Czy chcemy być wolnymi ludźmi, czy owcami pędzonymi przez pasterza-urzędnika na każdym kroku? Ja znam moja odpowiedź na to pytanie.
Czy Ty też znasz?
Dla mnie ta cała zadyma medialna z drzewami to odwracanie uwagi od istotnych spraw i tyle. Oczywiście ,że urzędnik nie powinien mieć absolutnie nic do gadania w kwestii jakichkolwiek drzew na terenie prywatnym choćby były to pomniki przyrody to tylko i wyłącznie właściciel powinien mieć prawo decydować o wycince bądź zostawieniu drzewa.
Niestety dysproporcje w zarobkach są cały czas spore ale bardzo powoli się zmniejszają . Słyszałem o takich historiach ludzi z mojego miasta co 20 lat temu wjechali do UK i już po roku byli wstanie kupić sobie w Lesznie mieszkanie. Dzisiaj to raczej niemożliwe, różnica 20 lat temu była może 8-10 krotna dzisiaj jest 4 krotna w dysproporcjach zarobków . Trzeba też pamiętać ,że stara Unia już się nie rozwija a wręcz się cofa, PL jednak się rozwija choć nie w takim tempie jakby się chciało. Dlatego dysproporcje jeszcze będą się długo utrzymywać jesteśmy takimi „Chińczykami” dla zachodniej Europy . Tanią silą roboczą oraz rynkiem zbytu , również złomowiskiem dla ich starych samochodów wiadomo złomowanie i utylizacja też kosztuje lepiej żeby złom kupił Polak . Podejrzewam , że też między innymi dla tego sabotowano polski przemysł samochodowy..
Moja ziemia, za moje pieniądze, więc co na niej urośnie powinno być moje. Przeciez mogłem mieć życzenie posadzić kilka sosen na opał… Co proponuję? Oprysk Raundapem w rożcieńczeniu 1:1 (lub innym środkiem zawierającym glifosat). Drzewo uschnie, a wycięcie tzw posuchu już tylko trzeba zgłosić. Wiecie kiedy jest problem? Gdy mam kawałek swojej ziemi, wyjechałem za granice na kilka/kilkanaście lat a przez ten czas wysiał mi się lasek brzozowy lub sosnowy. I jakiś urzędas zakwalifikował moją ziemię jako las (nie do ruszenia) – rzadko bo rzadko ale słyszałem o takich przypadkach, niestety nie jestem w stanie ich potwierdzić, mam tylko nadzieję, że usłyszałem bzdurę. Nawet gdyby jednak teren mój który się przez kilka lat zachwaścił drzewami nie zmienił swoich zapisów w planach, to wycięcię czegoś takiego może wiązać się z poteżnymi opłatami. Kurcze. Muszę płacić za to, że chcę swoją ziemię odchwaścić. Bo chwastem według nomenklatury nazywamy każdą roślinę, której nie posadziliśmy a która jest nieporządana z punktu widzenia planu wykorzystania gruntu (chwastem może być więc także żyto w pszenicy, jeśli żyta nie chcieliśmy).
No dobra…
Jest tyle różnego rodzaju komputerowych symulatorów niemal wszystkiego…
Dlaczego by nie stworzyć symulatora ogrodu?
Skoro można się nauczyć latać na symulatorze, można i nauczyć się zaplanować własny ogród…
A poza tym zasytanawiam sie czy w naszej Polsce tak często musimy odbijać się od marginesu do marginesu…
Był cza, że niemal żadnego drzeba bez zezwolenia nie mogło sie wyciąć, a potem (do wczoraj) każde drzewo wyciąć było można…
I w efekcie 50 razy tworzy się i poprawia to samo prawo…
Zamiast raz (no dobra, dwa razy) i dobrze…
Ustalić, że wolno wyciąć bez zezwolenia 20% drzew (lub 30, 40, 50), albo drzew nie starszych niż 10-20-30 lat (zależnie od gatunku), a resztę na pozwolenie lub na zasadzie zadrzewienia kompensacyjnego…
jakoś nie ogarniam tematu, sorry
weźmy eksperyment myślowy:
jesteś rolnikiem, a ja blogerem – staje się popularny i dostaje się do rady gminy, czy potem wyżej do innego organu władczego
zarządzam zatem, że MUSISZ na 20% swojego areału posadzić brzozy smoleńskie, pod groźbą grzywny, oraz nie wolno ci używać sprzętu rolniczego starszego niż 10 lat
bez zezwolenia nie wolno ci uzyskać więcej niż 30-40-50 jajek w zależności od areału
dlaczego, bo TAK, bo ja jestem władza a ty poddany i to JA decyduje co możesz robić na 'swoim’ terenie
pasuje ci?
No… musiałbyś to jeszcze na mnie wyegzekwować 😀
A wracając do „merituma”…
Gdzieś należy znaleźć środek, bo odbijanie się od bandy do bandy do niczego dobrego nie prowadzi…
I tylko o to mi chodziło 🙂
no ale tu nie ma środka…
zupełnie, to sytuacja zerojedynkowa – wróćmy do przykładu
znajdujemy środek:
– masz posadzic 10% brzoz smolenskich
– wolno ci miec sprzęt mac. 20 letni
– możesz miesięcznie wyprodukowac 100 jajek
zadowolony? masz swój środek przecież
Jest środek…
Wiele spraw na styku państwo-obywatel reguluje się podatkami…
Zadrzewienie działki można regulować regulować podatkowo
Wyjątkowo wysoki podatek od nieruchomości, przy czym jeśli nie wyciałeś w minionym roku żadnego drzewa (lub 10% lub 20%…) płacisz go w wysokości 0,1% stawki, jeśli wyciąłeś drzewa ponad limit – płacisz w stawce podstawowej; dajmy na to w stawce 1500 zł/m2 nieruchomości.
Sam kalkulujesz co sie Tobie opłaca 🙂
A poza tym Remiguszu…
JA Cie bardzo przepraszam, ale zaprezentowałeś tu trochę mentalności grzecznego niewolnika ądzącego, że jak nic nie przeskrobiesz to „Pan” nie użyje wobec Ciebie bacika…
Odwróć myślenie…
Pan nie jest w stanie, ani nic ci kazać, ani nic zakazać…
Owszem, jeśłi PRZYKŁADOWO postanowisz mnie zabić, to „Pan” (a szczerze mówiąc ja również) możemy spróbować Ci to utrudnić, uniemożliwić lub Ciebie za to ukarać, ale zakazać nie jesteśmy w stanie 🙂
Z wycinaniem drzew jest dokładnie tak samo…
JEśłi postanowisz je wyciąć i koszty tego działania uznasz za akceptowalne to „nie ma wuja we wsi” zrobisz to, a wszyscy inni mogą Cię co najwyżej pocałować w… głębokie uszanowanie.
mylisz się srodze, dałem ci tyko przykład myślowy
a ponad prawem niestety ty nie jesteś, może ci się tak wydawać, do pewnego momentu możesz mówić, że „wadza może mnie w d… pocałować”, ale kiedyś taka wesoła anarchia poza miastem może się skończyć i „wadza” przyjdzie do ciebie
Owszem, władza przyjdzie…
Ja nie o tym…
Ja o tym, że jedni stosują się do dyspozycji władzy lub je łamią ponieważ im to sie opłaca.
Inni natomiast stosują się do dyspozycji władzy, bo się władzy słuchają…
Jeśliś z tych pierwszych to kalkulujesz i gdy dochodzisz do wniosku, że nawet bedąc ukaranym opłaci Ci sie bez zezwolenia ściąć drzewo (lub zamordować mnie) to to po prostu robisz…
Jeśli z tych drugich to nie ścinasz drzewa (lub nie mordujesz mnie), bo władza mówi, że tgo nie wolno…
I pierwsza postawa nie jest w żadnej mierze byciem ponad prawem, bo przecież kalkulując bierzesz na siebie konsekwencje…
Wycinka drzew to jeszcze nic. U mnie na działkach chcieli wprowadzić obowiązek posiadania kompostownika. Co ciekawe ten obowiązek już jest wprowadzony na wyższym szczeblu i dotyczy wszystkich działek tzw. pracowniczych w Polsce. Ale u nas chcieli wprowadzić karę 150 zł za brak kompostownika. No i co myślicie o tym? Jestem zwolennikiem idei wolnościowych, ale też rozumiem, o co chodzi. Jeśli ktoś nie ma kompostownika, to znaczy, że albo odpady spala (ognisk nie wolno palić przez cały rok), albo wyrzuca do wspólnego śmietnika, za którego opróżnienie wszyscy płacimy.
I teraz wracamy do przykładu z drzewami. Wiadomo, że każdy gospodarz stara się dbać i robić tak, żeby było dobrze. Jak wycina drzewo, to znaczy, że mu jakoś przeszkadza. A może po prostu nie umie gospodarować i szkodzi „interesowi społecznemu”. Jeśli ktoś nie umie, nie chce mu się założyć kompostownika, to może nie powinien mieć tej działki, bo szkodzi w ten sposób innym?
Gdzie jest granica łap państwa? Myślę sobie, że w zdrowym społeczeństwie takie problemy powinny być rozwiązywane między sąsiadami. A u nas?
no tak, ale gdzie zaczyna się granica mojej działki, kończy się interes społeczny
zasadniczo poza dzialalnością uciązliwej, której skutek rozciaga się wyrażnie na dzialki przylegle – np. zachce mi się palic opony albo wybudować przemyslową fermę świń, nie powinno być ograniczeń wolności
w jaki sposób szkodzę innym, jeśli nie założę kompostownika, skoro jednocześnie płacę za odpady?
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem, aby urzędnik wtrącał się w moje prywatne sprawy i moją prywatną własność. Przynajmniej tak długo, jak długo nie szkodzę innym. A się wtrącają we wszystko – głównie dlatego, że większość ludzi tak chce. Co najmniej 80% populacji nie ma ochoty ponosić odpowiedzialności za swoje życie, a to jest konieczne, aby mieć wolność. Te 20% gotowe na wolność i odpowiedzialność jest ograniczane przez większość i urzędników.
Natomiast co do drzew, sensowne rozwiązanie można zawrzeć w planach zagospodarowania przestrzennego. Temat wycinania drzew w zasadzie dotyczy tylko obszarów przeznaczonych na zabudowę mieszkaniową. Obecnie w planach zagospodarowania, lub warunkach zabudowy, podawany jest obszar działki, który musi być powierzchnią biologicznie czynną. Co na dzień dzisiejszy oznacza najczęściej trawnik. Co za problem z podaniem, że zabudowa może obejmować nie więcej niż np. 40%, 60% to teren biologicznie czynny, w tym co najmniej 10% ma być porośnięty krzewami i drzewami wysokimi.
To właściciel decyduje gdzie te drzewa będą rosły, jakie, jak mu zaczną przeszkadzać to zetnie stare i posadzi nowe. A dla społeczeństwa nie ma zmian – obszar roślinności pochłaniającej m.in. smog nie ulegnie zmianie.
Zniknął by też problem betonowych pustyń w miastach, gdzie po to by spełnić normy powierzchni biologicznie czynnej deweloper robi tzw. zielone dachy – czyli sadzi trawę na dachu.