Czy musimy naprawdę kupować prezenty na 6 grudnia? Wreszcie, czy naprawdę trzeba kupować prezenty „pod choinkę” na nadchodzące Święta? Nie mówię tu o prezentach, na które czekają dzieci, ale o prezentach w gronie dorosłych.
Minęły już czasy PRLu, czasu niedoborów konsumenckich, gdzie nawet rzecz taka jak kawa była dobrem luksusowym i człowiek się cieszył wszystkim. Mamy na ogół wszystko czego potrzebujemy, przynajmniej jeśli chodzi o gadżety, perfumy, drobiazgi, książki… i tak dalej. Idziemy do pobliskiego sklepu, kupujemy, używamy. Co więcej mamy często te rzeczy w nadmiarze. Po co w ogóle w gronie dorosłych robić sobie jakiekolwiek prezenty.
Z doświadczenia wiem, że przynajmniej połowę podarowanych kosmetyków człowiek puszcza „dalej w obieg”, albo używa nieco na siłę (np. do odświeżania spoconych trampek), no bo ktoś tam chciał dobrze, komuś się wydawało, zrobiliśmy zachwyconą minę przyjmując prezent, w duchu mówiąc sobie „cholera tylko nie to”….
Przecież milion razu lepiej byłoby dostać w prezencie bon podarunkowy do znanej sieci i samemu sobie wybrać aktualnie inspirujący Cię zapach…
Prawdziwym nieszczęściem są podarowane przez kogoś znajomego bibeloty, bo cholera co z tym dziadostwem zrobić, oczywiście robisz dobrą minę, wystawiasz na półkę, by ta osoba, następnym razem odwiedzając cię widziała, że stoi… Bibelot, statuetka, czy inny pierdół zbiera kurz, zawadza, wkurza, w końcu i tak trafia do szuflady, potem na oddanie, albo pod śmietnik… uff. Na pewno każdy z Was ma taki swój „niechciany bibelot” w kategorii prezentów pod choinkę…
Otóż myślę, że w gronie znajomych, w gronie osób dorosłych najlepiej się umówić. że żadnych prezentów sobie nie kupujemy. Najlepiej za wystarczający prezent uznać np. małą butelkę przyzwoitego trunku albo/lub jakiś przysmak cukierniczy czy w wersji „męskiej” – czteropak dobrego gatunkowo, naturalnego piwa i coś do pochrupania… za sam „prezent” uznając fakt spotkania się razem – w dobrym towarzystwie, pogadania, wypicia symbolicznej tej lampki wina…
Z prezentów „gadżeciarskich” niech się lepiej cieszą małe dzieci. A my…
My już przestańmy zamęczać się nawzajem niechcianymi perfumami, wymuszonymi bibelotami, czy ścigać na to kto więcej kasy wydał na prezent. Zadowolmy się i samą obecnością osób, które lubimy…
…z resztą prezentem może być nawet wspólny wypad na pizzę, czy inne sushi… bądź zabranie kogoś w jakieś pobliskie fajne miejsce i watro takie rzeczy ustalić – powiedzieć sobie wprost – na 6-go grudnia, czy przed świętami… uff… i mieć ten problem z głowy.
Mnie też wkurza wymuszane dawanie prezentów. W pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej nauczyciele wymyślali że mamy się obdarowywać prezentami w jakieś tam kwocie w drodze losowania kto komu. I weź tu rodzicu chodź i szukaj czego tamten chce bo ktoś rzucił chęć jakiejś zabawki z pewexu albo reklamowanej w telewizji RTL i pomysł pochwyciła połowa klasy.
też uważam, że to chybiony pomysł, sam nigdy nie byłem zadowolony z takich wymuszonych losowań i prezentów
Wiesz mnie szczerze wkurza cała ta świąeczno marketingowa papka z gównem .Święta we współczesnym wydaniu nie mają nic wspólnego z prawdziwymi świętami .Zresztą dziś niema już żadnego uzasadnienia dla tego żeby wcinać tonę żarcia i pól litra wódy jak to niektórzy robią .Telewizji praktycznie nie oglądam ale jak czasami przez ułamek minuty przypadkiem coś zobaczę i widzę te stosy reklam z bardzo skutecznym przekazem [podprogowym to szlag mnie trafia .Święta stały się tylko i wyłącznie sposobem na biznes możesz się ze mną nie zgodzić ale tak jest.Później sylwester i silna społeczna presja żeby iść na imprezę jakby nie można bylo w inny dzień za ułamek ceny sylwestrowej. A ostatnio jeszcze 3 króli nie wiadomo po co.Żebyś nie zrozumiał mnie źle czas wolny to jest coś czego obecnie ludziom ewidentnie brakuje ale w święta ten czas jest źle wykorzystywany przez 90 procent ludzi
możesz się ze mną nie zgodzić ale tak jest.
mogę się nie zgodzić… ale nie chcę