Dziś rano słuchałem w radiu audycji poświęconej między innymi fenomenowi nowej tradycji, nowego świeckiego święta, które zaimportowano do nas z USA, Czarny Piątek, rozszerzany co Czarnego Weekendu czy nawet Czarnego tygodnia. Początek sezonu zakupowego szaleństwa i promocji…
Instytut badający fenomen Black Friday zbadał około 800 rzekomych promocji i okazało się, że realna obniżka cen w stosunku do normalnych poziomów wyniosła średnio -1,3%. Co ciekawe wiele produktów realnie podrożało, choć reklamy mówiły o super okazjach.
Oczywiście nie musiałem czekać do podsumowania Czarnego Tygodnia, by z góry wiedzieć, że większość rzekomych promocji jest po prostu ściemą a „nowe święto” tylko sposobem, by zapędzić ludzi do galerii handlowych. Podczas ostatniego tygodnia nie poszedłem do żadnego sklepu (poza spożywczym) i nie kupiłem absolutnie nic z produktów promocyjnych. Nie mam obecnie żadnych potrzeb konsumpcyjnych wykraczających poza codzienne funkcjonowanie. Czarne święto nijak tych potrzeb nie rozbudziło. Po co szukać na siłę okazji do wydawania pieniędzy?
Szczerze mówiąc grudzień i najkrótsze dni w roku zachęcają mnie raczej do rzucenia się do ciepłego łóżka z kubkiem czegoś ciepłego w dłoni niż rzucenia się w wir zakupów.
Czy Ty zrobiłeś/aś super udane zakupy w Czarny Piatek?
Kursy internetowe na Udemy po 35 złotych to niezła oferta.