Dziś zapraszam Was na kilka przemyśleń związanych z cenami ropy, jak wiecie jestem żywo zainteresowany zagadnieniami energetycznymi oraz Peak Oil. W weekend miałem okazję spotkać się z kilkoma osobami zainteresowanymi szeroko pojętą energetyką i na podstawie naszych dyskusji napisałem co nieco.
Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że ceny ropy będą szły tylko do góry, a średnio pesymistyczne peakoilowe scenariusze staną się rzeczywistością, z resztą część z nich nieubłaganie wydarzyła się – popatrzmy choćby na ostatnie tendencje w motoryzacji, mianowicie tak zwany downshifting silników spalinowych, zwrot ku napędom elektrycznym, itp. Korporacje zakładają tak czy inaczej długofalowy wzrost cen ropy i dostosowują się do tego (nie bez korzyści dla ich własnego interesu, dowshiftowane silniki mają za zadanie pracować do końca okresu gwarancyjnego).
Ceny ropy na przestrzeni lat poszły ostro do góry powyżej 100$ za baryłkę, by w ostatnim czasie spaść nawet do okolic 50$. Źródło tej drastycznej zmiany jest jedno – Arabia Saudyjska, która dotychczas stabilizowała (wysokie) ceny ropy ograniczając produkcję, kiedy nastała taka potrzeba, czyli przy spadkach cen. W ostatnim okresie Arabia Saudyjska postąpiła inaczej i raczej nie dowiemy się dlaczego – to jest gra na wyższym szczeblu, gdzie niewtajemniczeni nie mają dostępu.
Podejrzenia są jednak dwa. Pierwsze – amerykańska rozgrywka z Rosją przy pomocy swojego sojusznika Arabii Saudyjskiej, drugie – cwane zagranie Arabów na zachowanie dominującej pozycji producenta. Na jakiej zasadzie? O tym za chwilę.
Pierwsze rozwiązanie wydaje mi się jednak strzałem w stopę USA. Jeśli to świadoma rozgrywka to w tym przypadku ekonomiczna broń masowego rażenia wymierzona pierwotnie w Putina strzela w dwie strony. Jak to? Dlaczego? Strategiczny geniusz Amerykanów (ponownie) zawiódł? Niemożliwe!
Otóż bardzo możliwe, jeśli zadamy sobie co było pierwszą przyczyną spadku cen ropy z poziomu ponad 100$ za baryłkę? Dość duża podaż surowca spowodowana dużą produkcją ze złóż łupków roponośnych i piasków bitumicznych z USA oraz Kanady. Mimo niegdysiejszych pesymistycznych wizji peakoilowców okazuje się, że tej ropy jest więcej niż szacowano, w dodatku nie tylko w Ameryce Północnej, ale jak się okazuje nawet w Polsce.
I tutaj początek ma druga hipoteza – obecna gra Saudyjczyków na wykończenie mocnej amerykańskiej i kanadyjskiej konkurencji. Próg opłacalności eksploatacji łupków roponośnych i piasków bitumicznych to nieco powyżej 60$, co sprawia, że przy obecnej cenie ropy, oscylującej właśnie w okolicach ich kosztów produkcji, a wcześniej nawet poniżej 50$ za baryłkę, firmy wydobywające ropę ta metodą poniosły ogromne straty i docelowo część z nich upadnie. Cena ropy wróci do wyższych poziomów – to nieuniknione – jednak pozytywnym dla Saudyjczyków elementem nowego krajobrazu będą zgliszcza wielu z tych firm, które zaryzykowały i zainwestowały w łupki.
Kto ma rację? Racje mają chociażby wspomniane wcześniej korporacje motoryzacyjne stawiające jednak na średniowysokie lub wysokie ceny ropy. Popyt w końcu wywinduje ceny ropy do wyższego niż obecnie poziomu i jest to nieuniknione – być może tym razem arabscy gracze będą jednak pilnować, by to nie był poziom zbyt wysoki – bo taki umożliwiłby powtórkę z rozrywki, czyli zbyt pomyślne wiatry dla firm eksploatujących ropę ze źródeł alternatywnych, zielone światło do eksploatacji złóż trudnych np. z Arktyki, lub złóż położonych głęboko pod nami mórz – a tego przecież Arabowie na pewno nie chcą.
Powody „rosyjskie” tego co dzieje się na rynku mogą nie być tak istotne jak nam się wydaje.
Według mnie to jest efekt uboczny nieprzemyślanej interwencji USA. Arabowie grają jak im zagra Wuj Sam.
Amerykanie zachowują się jak państwo bandyckie, interweniując dla swoich interesów, a konsekwencje są zwykle gorsze niż sytuacja wcześniejsza.
pomyślałem właśnie o obaleniu Saddama oraz wspołczesnym ISIS